Księga Lamentacji, przekład z jęz. hebr. K. Bardski, w: Pismo Święte Starego Testamentu. Księgi Prorockie. Przekład ekumeniczny z języka hebrajskiego, Towarzystwo Biblijne w Polsce: Warszawa 2016.
Lamentacje Jeremiasza tłum. Ks. Krzysztof Bardski
(tekst tłumacza przed obróbką redakcyjną i dyskusją w gronie redakcyjnym)
1 1 Przycupnęło samotnie ludne miasto.
Owdowiało – najliczniejsze wśród narodów.
Księżniczka krain dźwiga jarzmo niewolnicy.
2 Płacze nocą, łzy na jej policzkach,
Tylu ją kochało, a żaden nie spieszy z pociechą,
Zaradzili ją wszyscy przyjaciele, stali się wrogami.
3 Judea uprowadzona, w udręce i w utrudzeniu
Zamieszkała pośród narodów, nie znajduje spokoju,
Dopadli ją prześladowcy, nie ma już dla niej ratunku.
4 Drogi Syjonu pogrążone w żałobie, nie ma pielgrzymów spieszących na święta,
Wszystkie jego bramy legły w gruzach, jękiem zanoszą się kapłani,
Jego dziewice pogrążone w smutku, on sam pełen goryczy!
5 Panują nad nim wrogowie, dobrze się wiedzie jego nieprzyjaciołom
Jahwe udręczył go cierpieniem za liczne jego nieprawości,
Jego dzieci uprowadzone w niewolę, pędzone przez wroga.
6 Utraciła Córa Syjonu całe swe piękno,
jej książęta – jak jelenie, co nie znajdują pastwisk,
wloką się bezsilne, osaczone przez łowców.
7 Wspomina Jeruzalem dni udręki i smutku
– Jakże wspaniałe były dni minione! -
Wróg lud jej zniewolił, nikt nie pospieszył z pomocą,
Drwił nieprzyjaciel na widok jej upadku.
8 Nieczystość plami Jeruzalem z powodu ciężkich jej grzechów
Gardzą nią jej wielbiciele, z odrazą patrzą na jej nagość,
A ona, jęcząc ze wstydu, odwraca się do nich plecami.
9 Krew nieczysta w fałdach jej sukni, obojętna na dalsze swe losy,
Poniżona haniebnie, nikt nie spieszy z pociechą.
„Wejrzyj, Jahwe, na moją niedolę, gdyż wróg jest ode mnie silniejszy”.
10 Zagarnął nieprzyjaciel wszystkie jej bogactwa,
Na jej oczach poganie wtargnęli do Świątyni,
Choć zabroniłeś im przystępu do twego zgromadzenia.
11 Cały jej lud z jękiem szuka chleba,
Za pokarm oddają swoje skarby, żeby przeżyć.
„Wejrzyj, Jahwe, zobacz moją zniewagę!
12 I wy, którzy wędrujecie drogą, spójrzcie, zobaczcie!
Czy może być boleść równa tej, która mnie przytłacza?
Którą Jahwe mnie udręczył w dniu swego gniewu?
13 Z nieba cisnął ogniem, który przeszył moje kości,
Zastawił sieć na moje nogi i zmusił mnie do ucieczki,
pogrążył mnie w spustoszeniu, w bólu bezustannym.
14 Zacisnął jarzmo moich własnych grzechów, własnoręcznie je przywiązał,
Jakże ciążą na moich barkach, sił mi braknie.
Oddał mnie Pan w ręce tych, którzy przygniatają mnie do ziemi.
15 Walecznych wojowników usunął Pan z moich szeregów,
Skrzyknął ludy, by zetrzeć w proch moich młodzieńców,
By dziewicę, Córę Judy, podeptać niczym w tłoczni.
16 Dlatego płaczę, łzy zalewają moje oczy,
Opuścił mnie mój pocieszyciel, który dodałby mi otuchy.
Przepadli moi synowie wobec potęgi nieprzyjaciela”.
17 Syjon ręce wyciąga błagalnie, lecz nikt go nie pociesza.
Na rozkaz Jahwe wrogowie otoczyli Jakuba,
pośrodku zaś Jeruzalem, splamiona nieczystością.
18 Sprawiedliwy jesteś, Jahwe! To ja zbuntowałem się przeciw twemu słowu.
Słuchajcie przeto, wszystkie narody, przypatrzcie się mojej boleści,
młodzieńcy moi i dziewice pognano w niewolę.
19 Wołałam tych, którzy mnie kochają, lecz okazali się zdrajcami.
Kapłanów moich i starców śmierć dosięgła w mieście,
gdy szukali pożywienia, by przeżyć.
20 Wejrzyj, Jahwe, na moją udrękę, na moje wewnętrzne szamotanie,
moje serce dygoce w piersiach. Tak, dopuściłam się buntu.
Na polu szaleje miecz, po domach – śmierć.
21 Jęk mój się rozlega, lecz nie ma pocieszyciela,
Wrogowie cieszą się nieszczęściem, jakie na mnie zesłałeś.
Sprowadź dzień, który zapowiedziałeś, niech ten sam los ich dosięgnie.
22 Przypomnij sobie wszystkie ich nieprawości, udręcz ich
takim samym cierpieniem za wszystkie ich grzechy.
Wzdycham coraz boleśniej a serce moje słabnie.
2 1 Jakże mroczną chmurą gniewu zaćmił Pan Córę Syjonu!
Strącił z niebios na ziemię chwałę Izraela,
W dzień gniewu wzgardził podnóżkiem stóp swoich.
2 Zniszczył Pan bezlitośnie wszystkie siedziby Jakuba,
Twierdze Córy Judzkiej zburzył w swoim szale,
Królestwo i jego książęta zwalił w pohańbieniu na ziemię.
3 Strzaskał w gniewnym zapale całą potęgę Izraela,
Dopiero gdy wróg nadchodził, cofnął swoją prawicę,
By w Jakubie wybuchnąć płomieniem, co wszystko wokół pożera.
4 Jak wróg łuk swój naciągnął, podniósł w górę prawicę,
Jak najeźdźca zabił wszystkich, którzy radowali nasze oczy,
W namiocie Córy Syjonu trysnął ogniem swego gniewu.
5 Pan stał się podobny do wroga, zniszczył Izraela,
Zburzył wszystkie jego pałace, twierdze obrócił w perzynę,
Pomnożył płacz i lament Córy Judzkiej.
6 Zburzył swoją Świątynię, jakby zmiótł szałas na polu,
Jahwe sprawił, że na Syjonie zapomniano o świętach, o szabacie,
W gniewnym zapale odtrącił króla i kapłana.
7 Pan wzgardził swoim ołtarzem, wyrzekł się swojej Świątyni,
Wydał w ręce nieprzyjaciela mury, co wokół niej się wznoszą,
Rozbrzmiewa w domu Jahwe okrzyk bojowy, podobny do wrzawy świątecznej.
8 Jahwe postanowił zburzyć mur Córy Syjonu,
odmierzył go sznurem i nie cofnął swej dłoni przed zniszczeniem,
Szaniec rozpacza wraz z murem, razem zanoszą lament.
9 Zrównał z ziemią jej bramy, zasuwy oderwał i połamał,
Król i książęta rozproszeni wśród pogan, nie ma już Prawa,
Nawet prorocy mają objawień od Jahwe.
10 Starcy Córy Syjonu siedzą na ziemi w milczeniu,
Posypali włosy popiołem, przywdziali łachmany,
Dziewice Jeruzalem zwiesiły swe głowy ku ziemi.
11 Łzy zaćmiły mój wzrok, szamoce się moje wnętrze,
Widząc klęskę Córy mego ludu, serce moje wylewa się na ziemię,
Słabną z głodu na ulicach miasta dzieci i niemowlęta.
12 Mówią do swoich matek: Gdzie jest chleb i wino?
I padają z wycieńczenia na ulicach miasta,
Umierają przytulone do swych matek.
13 Jak świadczyć w twojej obronie? Z czym cię porównać, Córo Jeruzalem?
Do czego jesteś podobna? Jak cię pocieszyć, dziewico, Córo Syjonu?
Twoja zagłada jest ogromna jak morze, któż cię uleczy?
14 Twoi prorocy mieli złudne i urojone wizje,
Nie odsłonili twej winy, by odmienić twój los wygnańczy,
Głosili wyrocznie próżne i zwodnicze.
15 Przechodnie drwiąco klaszczą w dłonie na twój widok,
gwiżdżą i kiwają głowami nad Córą Jeruzalem:
Czyżby to miasto miało być szczytem piękna, rozkoszą całej ziemi?
16 Szyderczo śmieją się wszyscy twoi wrogowie,
Gwiżdżą, szczerzą zęby i mówią: Zniszczyliśmy ją!
Nareszcie nadszedł dzień upragniony! Udało się! Widzimy to na własne oczy!
17 Jahwe uczynił, co postanowił, wypełnił swoje słowo,
które zapowiedział od dawna: bezlitośnie dokonał zniszczenia,
On sprawił, że wróg naśmiewa się z ciebie, On wywyższył moc twych nieprzyjaciół.
18 Wołaj do Pana całym sercem, o murze Córy Syjonu,
Wylewaj łzy jak rzekę dniem i nocą,
nie przestawaj ani na chwilę, nie zmykaj powiek.
19 Powstań i wołaj nocą, od pierwszej straży,
Wylewaj swe serce jak wodę przed obliczem Pana,
Wyciągnij dłonie ku Niemu w błaganiach za twoje dzieci,
które konają z głodu na rogach ulic.
20 Wejrzyj, Panie, i zobacz. Czy kogoś udręczyłeś podobnie?
Czy kobiety mają pożerać swoje dzieci, niemowlęta troskliwie pieszczone?
Czy kapłana i proroka, Panie, śmierć ma dosięgnąć w Świątyni?
21 Na ulicach padają trupem chłopcy i staruszkowie,
dziewice i młodzieńcy giną od miecza,
Zabijasz ich w dniu swego gniewu,
Mordujesz ich bez litości.
22 Zwołałeś wokół mnie jak na święto wszystkich, którzy napawają mnie trwogą,
W dniu gniewu Jahwe nie ma ratunku ani ocalenia,
Dzieci, które pieściłem i chowałem, wróg mój zgładził.
3 1 Jestem człowiekiem, który doświadczył udręki pod pejczem Jego gniewu,
2 On poprowadził mnie mroczną drogą, z dala od światła,
3 Karcił mnie swą dłonią bezustannie, przez dzień cały.
4 Wyniszczył moje ciało i skórę, połamał moje kości,
5 Otoczył mnie ścianą jadu i goryczy,
6 Osadził pośród ciemności, jak tych, co umarli przed wiekami.
7 Obudował mnie murem bez wyjścia, zakuł w ciężkie kajdany.
8 Choćbym krzyczał i wołał, nie dopuszcza do siebie moich błagań,
9 Ostrymi głazami zagrodził mi drogę, ścieżki moje pogmatwał.
10 Stał się jak niedźwiedź, który czyha na mnie, jak lew, co czatuje w ukryciu,
11 Poplątał moje drogi, wyprowadził mnie na manowce i napełnił trwogą,
12 Napiął łuk i wycelował we mnie swoją strzałę.
13 Strzałami ze swego kołczanu przeszył moje serce,
14 Stałem się pośmiewiskiem dla wszystkich, wciąż nucą o mnie drwiące przyśpiewki,
15 On do syta nakarmił mnie goryczą, piołunem mnie napoił.
16 On krzemieniem starł moje zęby, wgniótł mnie w popiół,
17 Przegnałeś moją duszę z dala od pokoju, zapomniałem, czym jest szczęście,
18 Powiedziałem: „Jestem bezsilny, straciłem nadzieję w Jahwe”
19 Wspomnij na moją niedolę i udrękę, na piołun i truciznę,
20 Pamięć o nich wciąż gnębi moją duszę.
21 Oto co odpowiem mojemu sercu, by odzyskać nadzieję:
22 Miłość Jahwe jest bez końca, jego miłosierdzie nie ustaje,
23 Odnawia się każdego ranka. Wielka jest twoja wierność!
24 Jahwe moim dziedzictwem – mówi moja dusza – dlatego w Nim pokładam nadzieję.
25 Dobry jest Jahwe dla tego, kto Mu ufa, dla duszy, która Go szuka.
26 Dobrze jest w milczeniu wyglądać z nadzieją zbawienia od Jahwe.
27 Dobrze jest, gdy człowiek dźwiga jarzmo od młodości.
28 Niech zamilknie i przycupnie samotnie, skoro On obciążył go brzemieniem,
29 Niech przylgnie ustami do prochu: może jest jeszcze jakaś nadzieja?
30 Niech nadstawi policzek temu, kto go bije, niech nasyci się hańbą.
31 Przecież Pan nie odtrąca na zawsze,
32 Jeśli nęka smutkiem, to i miłosierdzie okaże w ogromie swej miłości,
33 Jego serce niechętnie zsyła utrapienie i dręczy człowieka.
34 Podeptani pod stopami wszyscy uprowadzeni z naszego kraju,
35 Połamana sprawiedliwość na oczach Najwyższego,
36 Ludzie skrzywdzeni wyrokami sądów – czyżby Pan tego nie widział?
37 Czy jest ktoś, czyje słowo się spełnia, mimo że Pan tego nie nakazał?
38 Czy z ust Najwyższego nie pochodzi i szczęście, i niedola?
39 Czemu człowiek uskarża się na grzechy, które sam popełnił?
40 Przemyślmy nasze drogi i nawróćmy się do Jahwe,
41 Wznieśmy nasze serca ku dłoniom, a dłonie ku Bogu w niebiosach,
42 Skoro my zgrzeszyliśmy i zbuntowaliśmy się – Ty nie darowałeś nam.
43 Odziany gniewem rzuciłeś się w pogoń za nami, zabijałeś bez litości,
44 Odziany w obłok, nie dopuściłeś do siebie błagania,
45 Uczyniłeś nas śmieciem i odrazą wśród narodów.
46 Wszyscy nasi wrogowie otwarli usta, by nas pożreć,
47 Trwogę i pułapkę przygotowano dla nas, klęskę i zagładę,
48 Strumienie łez wylewają moje oczy nad zagładą Córy mego ludu.
49 Moje oczy płaczą bez przerwy, bez chwili wytchnienia,
50 Póki Jahwe nie wychyli się z niebios i na nas nie spojrzy,
51 Moje oko dręczy moją duszę z powodu wszystkich córek mego miasta.
52 Bez powodu moi nieprzyjaciele ścigali mnie niczym ptaka,
53 Moje życie strącili w przepaść, obrzucili mnie kamieniami,
54 Wody wezbrały nad moją głową, rzekłem: Jestem zgubiony
55 Z dna przepaści wzywałem, Jahwe, twojego Imienia,
56 Przecież mnie usłyszałeś! Nie zatykaj uszu na moją błagalną prośbę!
57 Przyszedłeś do mnie w dniu, w którym wołałem, i rzekłeś: Nie lękaj się.
58 W sądzie wystąpiłeś, Panie, jako mój obrońca, ocaliłeś moje życie,
59 Widzisz, Jahwe, moją krzywdę, osądź mnie sprawiedliwie,
60 Widzisz ich mściwe knowania na moją zgubę.
61 Słyszysz, Jahwe, ich obelgi, ich zamysły na moją szkodę,
62 Szepty warg moich wrogów, które rozbrzmiewają przez dzień cały,
63 Spójrz: czy gdy siedzą, czy gdy wstają, o mnie śpiewają szyderczo.
64 Odpłacisz im, Jahwe, według ich uczynków!
65 Ześlij ślepotę na ich serca, rzuć na nich swoją klątwę,
66 Dopadnij ich w swoim gniewie, by wytracić ich spod twoich niebios.
4 1 Ach! Złoto, kruszec szlachetny, utraciło swój połysk,
Kamienie ze Świątyni rzucono jako bruk uliczny .
2 Najwspanialszych synów Syjonu, cennych jak złoto najczystsze,
Uznano za dzbany gliniane, ulepione ręką garncarza
3 Nawet szakale karmią piersią swe szczenięta,
lecz Córa mego ludu jest okrutna, jak struś na pustyni.
4 Z pragnienia język niemowlęcia przysechł do podniebienia,
Dzieci błagają o chleb, lecz nikt im go nie daje.
5 Niegdyś jadali przysmaki, teraz konają na ulicach;
Nosili szaty z purpury, teraz leżą na gnoju.
6 Wina Córy mego ludu przewyższa grzechy Sodomy,
Która w okamgnieniu legła w gruzach, choć nikt jej dłonią nie dotknął.
7 Jaśnieli jej książęta bielą śniegu i mleka,
Ich cera – rumiana jak koral, ich wygląd – podobny do szafiru.
8 Dziś twarze ich ciemne jak sadza, nie do poznania na ulicach,
Skóra ich przylgnęła do kości, stała się sucha jak drewno.
9 Szczęśliwsi mieczem zabici od tych, którzy z głodu umarli,
którzy padali z wycieńczenia, gdy plonów ziemi zabrakło.
10 Kobiety czułymi rękoma gotowały ciała własnych dzieci,
Które stały się dla nich pokarmem w czas zagłady Córy mego ludu.
11 Przebrała się miara gniewu Jahwe! Jak żar wylany na Syjon
Płomieniem strawił jego fundamenty.
12 Żaden król, żaden człowiek na ziemi, nie wierzył,
By wróg mógł się wedrzeć przez bramy Jeruzalem.
13 Z powodu grzechów proroków, z powodu win kapłanów,
Którzy w środku miasta przelali krew sprawiedliwych,
14 Błądzą po zaułkach jak ślepcy, krwią zbryzgani,
Nawet szat ich dotykać nie wolno.
15 „Precz!” – wołano – „Precz! Idzie nieczysty! Nie dotykajcie go!”
Gdy tułali się bez celu, poganie mówili do nich: „Idźcie sobie gdzie indziej”
16 Jahwe przegnał ich sprzed swego oblicza, wzrok swój od nich odwrócił,
Nikt nie szanuje kapłanów, nikt nie lituje się nad starcem.
17 Po cóż dalej wytężać oczy, wyczekując złudnej pomocy?
Ze strażnic wypatrywaliśmy narodu, który nie przyniósł nam zbawienia.
18 Śledzono każdy nasz krok, nawet w najskrytszych zaułkach,
To już koniec, nadszedł kres naszych dni.
19 Prędzej niż orły na niebie zjawili się nasi wrogowie,
Ścigali nas po górach, na pustyni szykowali zasadzki.
20 Pomazaniec Jahwe, ostatni nasz ratunek, został schwytany w ich pułapkę,
A myśmy się spodziewali, że w Jego cieniu będziemy żyć wśród narodów.
21 Wesel się i raduj, Córo Edomu, która mieszkasz w krainie Us,
Lecz i na ciebie przyjdzie ten kielich, upijesz się i odsłonisz swą nagość.
22 Odebrałaś swą karę, Córo Syjonu, twe wygnanie dobiegło końca.
Nadszedł czas karania, Córo Edomu, wyszły na jaw twoje grzechy.
5 1 Wspomnij, Jahwe, na to, co nas spotkało,
Przypatrz się dokładnie naszej hańbie,
2 Nasze dziedzictwo obcym przypadło w udziale,
Nasze domy zajęli cudzoziemcy,
3 Staliśmy się jak sieroty, bez ojca,
owdowiały nasze matki,
4 Srebrem płacimy za naszą własną wodę,
Musimy kupować nasze własne drewno na opał,
5 Jarzmo dźwigamy na karku,
Pędzą nas bez chwili wytchnienia,
6 Żebraliśmy o chleb u Egipcjan,
Asyrię błagaliśmy o pokarm,
7 Ojcowie nasi zgrzeszyli, lecz już umarli,
My zaś dźwigamy ich winy,
8 Jesteśmy sługami niewolników,
Nikt nas nie wyrwie z ich ręki,
9 Za chleb życiem płacimy,
Miecz na nas czyha na pustkowiu,
10 Nasze ciało jak piec gorące,
rozpalone głodem nie do zniesienia,
11 Kobiety gwałcono na Syjonie,
dziewczęta – w miastach Judy.
12 Książęta wieszali własnoręcznie,
nie mieli względów dla starca,
13 Młodzieńców zaprzęgnięto do żaren,
Chłopcy padali pod ciężarem chrustu,
14 Starcy nie siedzą już w bramach,
Ustały pieśni młodzieńców,
15 Nie ma w naszych sercach radości,
Nasz taniec zamienił się w żałobę,
16 Diadem spadł z naszej głowy,
Biada nam! Zgrzeszyliśmy!
17 Ciężki ból trawi nasze serca,
ciemnością zachodzą nam oczy,
18 Bo góra Syjon stała się pustkowiem,
Grasują po niej szakale,
19 Lecz Ty, Jahwe, trwasz na wieki,
Twój tron – przez wszystkie pokolenia!
20 Czy chcesz o nas zapomnieć na zawsze?
Po wszystkie dni chcesz nas opuścić?
21 Nawróć nas, Jahwe, a my powrócimy do Ciebie,
Odnów nasze dni, by wróciły dawne czasy,
22 Czyżbyś odtrącił nas na zawsze?
Czy aż tak gniewasz się na nas?