07-Droga do miłości (Przyjaźń)

ks. Krzysztof Bardski
Droga do miłości (tytuł autora: Przyjaźń oczyma Jezusa)

Gdy Bóg stwarzał świat, każdego dnia z zachwytem stwierdzał, że to wszystko, co uczynił było dobre, to znaczy słuszne, właściwe, piękne. Raz tylko zauważył, że w porządek stworzenia wkradł się brak dobra. Raz tylko powiedział, że coś nie jest dobre (lo’ tow). „Nie jest dobre, żeby człowiek był sam” (Rdz 2,18). Bóg czym prędzej naprawił ten brak dobra, stwarzając obok Adama tę, dzięki której znowu mógł powiedzieć, że wszystko było dobre.
Nie jest dobrze, żeby człowiek był sam. Samotność powoduje, że zaczynamy wszystko wokół nas stopniowo widzieć w krzywym zwierciadle. Co więcej, samych siebie przestajemy postrzegać takimi, jakimi jesteśmy. Człowiek samotny oddala się stopniowo od prawdy. Nie ma bowiem nikogo, kto powiedziałby mu, że się myli, że jest śmieszny lub postępuje źle. Taki los spotyka często ludzi postawionych na wysokich stanowiskach lub świadomie odtrącających bliską relację z drugą osobą.
Wraz ze stworzeniem Ewy Bóg stworzył również przyjaźń, która być może stanowi najważniejszy składnik miłości. Można mieć wielu znajomych, krewnych, kolegów i koleżanki, ale dopiero przyjaciel lub przyjaciółka sprawia, że nie jesteśmy rozdzierająco i beznadziejnie sami w naszych ludzkich relacjach.

Problemy językowe

Chcąc głębiej zastanowić się nad tym, czym jest przyjaźń w świetle Ewangelii, musimy najpierw zmierzyć się z dwoma problemami natury językowej.
Po pierwsze, grecki termin filos (przyjaciel) pojawia się prawie wyłącznie w pismach Łukaszowych (Łk i Dz) oraz Janowych. Są to te księgi Nowego Testamentu, które zdradzają najwięcej wpływów mentalności i kultury helleńskiej. Wydaje się bowiem, że właśnie w kulturze grecko-rzymskiej ideały przyjaźni były szczególnie ważne. W tradycji hebrajskiej nie znajdujemy rozwiniętej głębszej refleksji nad zjawiskiem przyjaźni. W Biblii Hebrajskiej praktycznie jedyny przykład przyjaźni pojawia się w osobach Dawida i Jonatana. Hebrajskie terminy mere‘, re‘a, hewer, które najczęściej zostały przełożone w polskich tłumaczeniach jako przyjaciel, niejednokrotnie oznaczają w danych kontekstach po prostu bliźniego lub towarzysza. W księgach mądrościowych pojawia się bliższa nam koncepcja przyjaźni, lecz zwykle w tekstach znajdujących się pod wpływem hellenizmu lub przekazanych nam przez tradycję w języku greckim.
Również należałoby wspomnieć o wielu miejscach w Starym Testamencie, gdzie pojęcie przyjaźni zostało wprowadzone jako pewna interpretacja tłumacza. Na przykład wszystkie fragmenty Księgi Rodzaju, gdzie w Biblii Tysiąclecia jest mowa o przyjaźni, w dosłownym przekładzie mówią o przechadzaniu się z kimś. W Rdz 5,22 i 24 oraz Rdz 6,9 czytamy w Biblii Tysiąclecia, że Henoch lub Noe żył w przyjaźni z Bogiem, podczas gdy tekst hebrajski brzmi dosłownie przechadzał się z Bogiem (jithallech et ha’elohim).
O trudności wyrażenia w języku hebrajskim pojęcia przyjaźni najwymowniej świadczy werset 1Sm 18,3. Aby powiedzieć, że Jonatan zaprzyjaźnił się z Dawidem, autor natchniony użył skomplikowanego sformułowania, które w dosłownym tłumaczeniu brzmiałoby: Zawarł Jonatan z Dawidem przymierze, polegające na tym, że pokochał go jak własną duszę.
Po drugie, gdy weźmiemy do ręki Biblię Tysiąclecia, to nie każde miejsce, gdzie w Nowym Testamencie występuje słowo przyjaciel odpowiada greckiemu filos. W Ewangelii Mateusza trzykrotnie greckie słowo hetairos (towarzysz, kolega, współpracownik, zwolennik) zostało przełożone jako przyjaciel (Mt 20,13; 22,12; 26,50). Hetairos jednak nie wskazuje na tak zażyłą relację jak w przypadku przyjaźni. Raczej sugeruje pewną znajomość wynikającą ze współpracy, przebywania w tym samym miejscu lub pewnej wspólnoty interesów i najlepiej odpowiada polskiemu kolega. Niemniej słowo kolega posiada we współczesnym języku polskim zabarwienie kolokwialne i dlatego nie jest zostało używane w przekładach biblijnych. Gdy przyjrzymy się zresztą miejscom, w których występuje słowo hetairos, to okaże się, że zawsze budzi ono skojarzenia negatywne. Właściciel winnicy zwraca się per hetaire do oburzonego pracownika, który żąda od niego wyższej zapłaty (Mt 20,13), podobnie mówi król, wypraszając z uczty weselnej gościa odzianego w nieodpowiedni ubiór (Mt 22,12), w końcu Jezus tak właśnie nazywa Judasza, gdy ten zdradza Go pocałunkiem (Mt 26,50).

Natrętny przyjaciel

W przypowieści o natrętnym przyjacielu, który o północy przychodzi, by pożyczyć trzy chleby (Łk 11,5,8), poza głównym przesłaniem, dotyczącym wytrwałości w modlitwie, zawarta została również ważna nauka o przyjaźni. Otóż Bóg, którego symbolizuje w przypowieści właściciel domu, zwlekający z użyczeniem chlebów, jest przedstawiony jako przyjaciel. Jezus niejako zakłada, że właściwą, wynikającą z samej natury rzeczy relacją człowieka do Boga jest relacja przyjaźni.
Sytuacja, przedstawiona w przypowieści, sugeruje, że do przyjaciela można zwrócić się w każdej potrzebie i o każdej porze. Co więcej, można pozwolić sobie wobec niego na natręctwo, wiedząc, że nie zniszczy ono prawdziwej przyjaźni. W człowieku nie będącym przyjacielem, wytrwała prośba wzbudziłaby niechęć i irytację. W przypadku przyjaźni, danej jako wzór relacji do Boga w przypowieści Łukaszowej, nic takiego się nie dzieje. Przyjaciel ma prawo odmówić, ale ten, kto go prosi, ma również prawo – w imię przyjaźni – nalegać z uporem.
W przypowieści występuje jeszcze trzecia osoba, mianowicie ten, który przyszedł, szukając gościny. Przypuszczalnie cały dzień nie jadł, będąc w drodze, gdyż potrzebuje trzech chlebów, a jest to w ówczesnej Palestynie równoważnik całodziennej racji pożywienia. Zatem ten, który budzi swojego przyjaciele o północy, nie czyni tego dla zaspokojenia własnej potrzeby, ale ze względu na przybysza, który też został określony jako jego przyjaciel. Przyjaźń zatem tworzy swoisty łańcuch dobroci. Jeden użycza chleba, by drugi mógł poczęstować nim przybysza. Zauważmy zatem, że człowiek, który udzielił gościnności, staje się zarówno tym, który bierze chleb, jak i tym, który go daje.
Bóg zatem nie jest tylko przyjacielem, który hojnie obdarowuje, a i tym, który daje przykład, aby jak On obdarowywać innych. Wielokrotnie Jezus będzie zachęcał nas do naśladowania Go, a owa imitatio Dei w sposób najpełniejszy zostanie wyrażona słowami: Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski (Mt 5,48). Można by przyjąć, że swoista imitatio Dei wyrażałaby się w słowach: Bądźcie przyjaciółmi jedni drugich, jak Ojciec wasz niebieski jest waszym przyjacielem.

Czy jesteś moim przyjacielem?

Niektórzy uczeni uważają, że grecki czasownik fileo (kochać, lubieć) oznacza w relacjach międzyludzkich więź przyjaźni, w odróżnieniu od czasownika agapao, który wyraża tę specyficzną relację miłości, która ma swoje źródło w samym Bogu. W świetle tego rozróżnienia można by pokusić się o interpretację dialogu Jezusa z Piotrem nad brzegiem Jeziora Galilejskiego, gdy Zbawiciel powierza mu władzę pasterską nad swoją trzodą (J 21,15-19), jako odnoszącą się do tego, czym w istocie jest przyjaźń.
Najpierw Jezus pyta się pierwszego spośród Apostołów: Szymonie, Synu Jana, czy miłujesz (agapas) mnie więcej aniżeli ci? a po jego odpowiedzi twierdzącej powierza mu troskę o swe baranki. Jezus niejako stawia Piotrowi najwyższą poprzeczkę miłości: ma go kochać bardziej niż inni uczniowie, ma być w miłości „liderem”, którego nikt nie jest w stanie wyprzedzić. Zauważmy jednak, że Piotr nie odpowiada, używając tego samego czasownika co Jezus, lecz mówi raczej: Tak, Panie, Ty wiesz, że darzę cię przyjaźnią (filo). Piotr więc odpowiada twierdząco, lecz równocześnie nie zdobywa się na to, by jednoznacznie uznać, że jego miłość do Jezusa nosi znamiona agape.
W drugim pytaniu Jezus najwyraźniej obniża poprzeczkę. Pyta tylko: Szymonie, Synu Jana, czy miłujesz (agapas) mnie? Nie wymaga zatem najwyższego stopnia miłości, lecz wystarczy, że Piotr będzie Go kochał tak jak inni. I tym razem Piotr odpowiada podobnie jak na pierwsze pytanie: Tak, Panie, Ty wiesz, że darzę cię przyjaźnią (filo). Jednak mimo że wymagania postawione Piotrowi zostały obniżone, Jezus potwierdza powierzone mu zadanie: Paś owce moje.
Trzecie pytanie wydaje się najciekawsze. Tym razem Jezus mówi: Szymonie, Synu Jana, czy darzysz mnie przyjaźnią (fileis)? Wydaje się zatem, że poprzeczka stawiana Piotrowi jako wymóg powierzenia mu specjalnej misji została jeszcze bardziej obniżona. Jezus nie stawia już jako warunek ani szczególnej, wyjątkowej miłości, ani nawet miłości jako takiej, ale po prostu przyjaźń. Piotr odpowiada podobnie jak przedtem, Ewangelista dodaje jednak, że zasmucił się. Nie wiemy dokładnie, czy zasmucił się z tego powodu, że Jezus pytał go aż trzy razy, czy też dlatego, że za trzecim razem użył czasownika fileo a nie agapao (odrębną kwestią jest próba rekonstrukcji aramejskiego tekstu dialogu, należy jednak pamiętać, że tekstem natchnionym jest tekst grecki, niezależnie od tego, co mogło się kryć w niemożliwym praktycznie do stuprocentowego odtworzenia tekście aramejskim). Jedno zaś wydaje się pewne: do powierzenia Piotrowi misji pasterskiej wystarcza Jezusowi zapewnienie, że jest Jego przyjacielem. Na tyle człowiek jest w stanie się zdobyć. Miłość bowiem, którą Ewangelia określa jako agape, stanowi dar Boga i byłoby zuchwalstwem twierdzić, że „ja potrafię kochać”. Równocześnie przyjaźń wydaje się być tym fundamentem, na bazie którego Bóg buduje miłość. Przyjaźń z Jezusem wystarczy też, by On zaufał człowiekowi, i to zaufał do tego stopnia, że powierzył mu troskę o tych, których do końca umiłował (egapesen, aoryst od czasownika agapao).

Przyjaźń i obdarowanie

Wydaje się, że zwięzłą naukę o przyjaźni pomiędzy Jezusem a jego uczniami znajdujemy w perykopie J 15,12-17. Głównym tematem fragmentu jest nowe przykazanie miłości, od którego Jezus zaczyna swoją mowę i na którym kończy. Wewnątrz jednak aż trzykrotnie posługuje się terminem filos (przyjaciel). Przyjaźń jawi się tu jako punkt wyjścia i podstawowy warunek miłości.
Tych, których nazywa przyjaciółmi, Jezus obdarowuje dwojako. Po pierwsze daje im przykazanie. W słowach: Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję (w.14), został użyty czasownik entellomai (przykazuję), etymologicznie związany z tradycyjnym hebrajskim pojęciem micwa (przykazanie). Nam często pojęcie przykazania kojarzy się z nakazem, zakazem, czymś narzuconym, ograniczającym wolność. Tymczasem dla wyznawcy Judaizmu micwa była przede wszystkim darem, którym Bóg obdarował Izraela. Micwa jest czymś cennym i drogim, co Bóg powierzył człowiekowi, a jej wypełnianie daje radość i przybliża do Boga. Jezus zatem jako pierwszy wychodzi z inicjatywą powierzenia człowiekowi nadzwyczajnego daru, jakim jest jego nowa micwa miłości.
Więź przyjaźni z Jezusem ma charakter dwustronny. Micwa miłości wymaga odpowiedzi, jaką jest praktykowanie. Jesteście moimi przyjaciółmi, jeśli czynicie to, co wam przykazuje, czyli: jeśli rzeczywiście uważacie mój dar za coś cennego i nie pogardzicie nim.
Po drugie, Jezus daje nam gnosis (wiedzę). Oczywiście nie chodzi tu o jakiś rodzaj ezoterycznego poznania, zarezerwowanego dla wtajemniczonych, ale o wiedzę dotyczącą Bożej logiki zbawienia. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan Jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego (w.15).
Stwierdzenie: sługa nie wie, co czyni pan Jego, wymaga pewnego doprecyzowania. Przecież sługa, pełniący swoje obowiązki w domu swego pana może doskonale orientować się w jego zajęciach, nie jest jednak wtajemniczony w jego motywację i cele. Nie postrzega świata oczyma swojego pana, lecz z perspektywy sługi. To, co Jezus czyni, to nie poinformowanie nas o tym, jakich dzieł dokonał Jego Ojciec, ale wprowadzenie nas w jego plany dotyczące naszego zbawienia. Niejako podzielenie się z nami tym, co dla Niego najważniejsze, byśmy mogli współuczestniczyć w Jego życiu.
Zatem być przyjacielem Jezusa to znaczy zostać przez niego włączonym w tę niewyrażalną relację pomiędzy Ojcem a Synem, czyli w intymną więź samej Trójcy Świętej.
Taka relacja przyjaźni ma swoją najpoważniejszą konsekwencję w słowach, którymi Jezus wprowadza zacytowane powyżej wersety: Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich (w.13). Zdanie to ma charakter ogólnej sentencji. Niektórzy uczeni dopatrywali się w nim nawet maksymy o znamionach przysłowia. W dosłownym przekładzie, respektującym idiomatykę semicką, należałoby je oddać: Większej od tej miłości nikt nie ma, aby ktoś tchnienie (duszę lub życie) swoje położył za przyjaciół swoich. Jednak w kontekście, w jakim zostało umieszczone, pełni bardzo szczególną rolę. Kim jest ów ktoś? Oczywiście, w świetle całości przekazu ewangelicznego, jest to profetyczna zapowiedź męki i śmierci Zbawiciela. Równocześnie jednak dotyczy ona zaangażowania ze strony uczniów. Przyjaźń, która przez Boga zostaje przemieniona w miłość, znajduje swoją pełnię we wzajemnym obdarowaniu życiem. Jezus oddaje życie za swoich przyjaciół na krzyżu, oni zaś – naśladując Go – tracą swoje życie dla Niego.

Od przyjaźni do miłości

Powyższe zamyślania nad wybranymi fragmentami, dotyczącymi przyjaźni w tekstach Ewangelii, wydają się prowadzić do następującej konkluzji: Jezus postrzega przyjaźń jako szczególnie związaną z tą wyjątkową miłością agape, którą on nas obdarza. Przyjaźń stanowi podstawowy warunek a zarazem jeden z najważniejszych składników miłości. Przyjaźń jest niejako ludzkim komponentem miłości agape, do której człowiek nie jest zdolny bez pomocy ze strony Boga.

ks. Krzysztof Bardski
WMSD, ul. Dewajtis 3
01 815 WARSZAWA

2

Leave a Reply