02-Kohelet i Pnp – nowe ujęcia translatoryczne

Nowe ujęcia translatoryczne w przekładach Księgi Koheleta i Pieśni nad Pieśniami w Biblii Ekumenicznej.

1. Przekład ekumeniczny Biblii na język polski

Przekład ekumeniczny Biblii na język polski, podjęty z inicjatywy Towarzystwa Biblijnego w Polsce, jest wspólnym dziełem biblistów reprezentujących jedenaście kościołów chrześcijańskich. Ma na celu opracowanie takiego tłumaczenia, które zyskałoby aprobatę najwyższych władz poszczególnych kościołów i mogło być używane podczas spotkań o charakterze ekumenicznym.
Nowy Testament i Psalmy zostały opracowane na jubileusz roku dwutysięcznego. W późniejszym czasie wydano księgi dydaktyczne Starego Testamentu (w tym poprawiony przekład Psalmów), następnie zaś księgi deuterokanoniczne. Praca nad kolejnymi księgami jest w toku i żywimy nadzieję, że w najbliższych latach ukaże się całość Pisma Świętego w przekładzie ekumenicznym.
Opracowanie poszczególnych ksiąg jest procesem żmudnym i długotrwałym, ponadto procedura redakcyjna ulega modyfikacjom w zależności od decyzji podejmowanych przez zmieniający się skład kolegium redakcyjnego. W niniejszym artykule zasadniczo przedstawiać będę doświadczenia pochodzące z lat 1997-2005, kiedy to uczestniczyłem w przekładzie (List do Efezjan) i redakcji niektórych ksiąg Nowego Testamentu oraz przekładzie (Księga Koheleta i Pieśń nad Pieśniami) i redakcji niektórych ksiąg dydaktycznych Starego Testamentu.
Pierwszym krokiem było przygotowanie tekstu bazowego danej księgi przez jednego tłumacza. Jego zadaniem było również opracowanie przypisów oraz śródtytułów. Następnie przekład, śródtytuły i przypisy były dyskutowane w gronie kilkorga redaktorów, reprezentujących różne kościoły. Początkowo wspólnie czytano tłumaczenie a osoby zainteresowane zmianą tekstu zgłaszały swoje propozycje, które poddawano dyskusji. Ze względu na czasochłonność takiej procedury, z czasem wprowadzono nową zasadę: redaktorzy wcześniej otrzymywali tekst tłumaczenia i na zebraniu redakcyjnym zgłaszali jedynie swoje uwagi, które poddawano dyskusji. W przypadku różnicy zdań i niemożności uzgodnienia wspólnej opinii, decyzje podejmowano większością głosów. Nigdy jednak – w okresie, o którym piszę – nie zdarzyła się sytuacja, aby któryś z redaktorów zakwestionował ze względów doktrynalnych decyzję kolegium redakcyjnego.
Kolejnym etapem była praca nad tekstem podjęta przez redaktora danego korpusu ksiąg. Chodziło o to, by ujednolicić terminologię, stylistykę śródtytułów i przypisy. Na tym etapie dokonywana była również korekta polonistyczna. Tekst wracał do kolegium redakcyjnego, które dyskutowało nad wprowadzonymi zmianami, następnie zaś był przekazywany przełożonym poszczególnych kościołów, którzy – po konsultacjach wewnętrznych – wyrażali swoją opinię. Do tej pory była to zawsze opinia pozytywna.
Z perspektywy lat nasuwają mi się następujące spostrzeżenia, dotyczące translatoryczno-redakcyjnej pracy nad Biblią Ekumeniczną. Po pierwsze – atmosfera prawdziwej ekumenii, przyjaźni i troski o autentyzm przekładu Słowa Bożego, jaka łączyła kolegium redakcyjne. Na pierwszym miejscu stawialiśmy poprawność filologiczną tłumaczenia a różnice doktrynalne dotyczyły raczej jego interpretacji, a nie samej formy.
Podstawowe napięcie, generujące dyskusje, wynikało z podejścia do rejestru polskiego stylu biblijnego, wykształconego głównie w oparciu o Biblię Jakuba Wujka i kalwińską Biblię Gdańską. Czy zachować pewne wyrażenia tradycyjnie należące do polszczyzny biblijnej (np. zaprawdę, niewiasta, itp.), czy też użyć współczesnych ekwiwalentów, nie mających odcienia archaicznego? Np. czy zamiast „zaprawdę powiadam wam” w Ewangeliach można wprowadzić bardziej współczesne „zapewniam was”?
Na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat wielokrotnie uczestniczyłem w dyskusjach nad powyższym problemem i muszę przyznać, że prawie zawsze zdania były podzielone. Zarówno w środowiskach polonistów, biblistów, jak i chrześcijan (młodych, w średnim wieku i starszych) nie posiadających wykształcenia w zakresie polonistyki lub biblistyki zarysowywały się dwa bieguny opinii. Żadnemu z nich nie sposób odmówić racji.

2. Księga Koheleta

Novum, które odbiło się szerokim echem nawet w publicystyce, jest zastąpienie tradycyjnego motto Księgi Koheleta, pojawiającego się na początku (Koh 1,2) i na końcu utworu (Koh 12,8), nową propozycją tłumaczenia. Zamiast „Marność nad marnościami – powiada Kohelet – marność nad marnościami, wszystko marność”, czytamy w przekładzie ekumenicznym: „Ulotne, jakże ulotne… – powiada Kohelet – wszystko jest takie ulotne…”
Niewątpliwie fraza „marność nad marnościami” głęboko wrosła w tradycję języka polskiego i stała się najważniejszym tekstem Koheleta, rzutującym na pesymistyczną interpretację całej księgi. Wydawać by się mogło, że zamach na to sformułowanie jest barbarzyństwem i targnięciem się na jeden z najważniejszych skarbów biblijnej polszczyzny. Szczerze powiedziawszy, sugerując nową formę przekładu, nie sądziłem, że zyska ona aprobatę kolegium redakcyjnego lub też przypuszczałem, że „polegnie” na którymś z etapów procesu redakcyjnego. Ku mojemu zaskoczeniu, nowa propozycja nie została odrzucona.
Tradycyjne tłumaczenie „marność nad marnościami” odzwierciedla łaciński przekład „vanitas vanitatum”. Sugeruje, jakoby Kohelet postrzegał całą rzeczywistość jako mało wartościową i ułomną. Kreuje obraz sceptyka patrzącego z pogardą na świat. Tymczasem hebrajski termin hewel niekoniecznie musi sugerować pesymistyczną wizję rzeczywistości. W podstawowym znaczeniu termin ten odnosi się do zjawiska atmosferycznego: lekki powiew wiatru, mgiełka, para wodna. Stąd wyprowadzane jest znaczenie metaforyczne, które występuje w niektórych tekstach biblijnych, między innymi u Koheleta: coś nietrwałego, przelotnego, niestałego. Chcąc zachować oba aspekty semantyczne, zaproponowaliśmy formę czasownikową „ulotne”, która w języku polskim również etymologicznie odwołuje się do wymiaru fizycznego (lot, latać, lotny), posiadając równocześnie znaczenie przenośne. Ze względu na poetycki charakter tekstu nie proponujemy formy rzeczownikowej „ulotność”, która gramatycznie bardziej by odpowiadała oryginałowi, lecz stylistycznie byłaby nie do przyjęcia.
Kolejnym, naszym zdaniem istotnym argumentem za propozycją zmiany tradycyjnego motto „marność nad marnościami” jest ogólne przesłanie Księgi Koheleta, które nie jest z gruntu pesymistyczne. Jej autor zachęca przecież do korzystania z uciech życia i nie reprezentuje postawy stoickiej. Dla niego kluczem jest tajemnica przemijającego czasu a mądrością umiejętność rozeznania, co należy czynić w danym momencie, aby odnieść korzyść w szerokim tego słowa znaczeniu. Jako wnikliwy obserwator życia, dzieli się z czytelnikiem odkryciem niestałości, przemijalności, nietrwałości wszystkiego co nas otacza i czym jesteśmy.
Kolejną nowością jest przekład powracającej kilkakrotnie frazy: hakkol hewel ure‘ut ruach (Koh 1,14; passim) słowami: wszystko jest ulotne i podobne do wiatru. O słowie ulotne mówiliśmy wcześniej, teraz natomiast skupimy się na frazie podobne do wiatru. Pojawiają się tu dwa problemy: pierwszy – to znaczenie występującego tylko u Koheleta słowa re‘ut; drugi zaś – to wybór pomiędzy fizycznym znaczeniem słowa ruach jako wiatr lub teologiczno-antropologicznym jako duch. Zasadniczo pojawiały się trzy rozwiązania translatoryczne:
1. Znaczenie re’ut wyprowadzone z rdzenia czasownikowego resz ajin ajin wskazywałoby na zło, cierpienie, udrękę. Po tej linii idzie przekład Hieronimowej Wulgaty (afflictio spiritus), a w ślad za nim polskie tłumaczenie Jakuba Wujka: utrapienie ducha.
2. Sens re’ut wyprowadzony z rdzenia czasownikowego resz ajin he, który w pierwszym znaczeniu odnosi się do wypasania, pasterzowania. Takie rozwiązanie przyjmuje większość polskich tłumaczeń; dla przykładu przytoczymy Biblię Tysiąclecia – pogoń za wiatrem; oraz Biblię Poznańską – gonitwa za wiatrem.
3 Sens re’ut wyprowadzony z drugiego znaczenia rdzenia czasownikowego resz ajin he – przestawać z kimś, zadawać się z kimś (w koniugacji Piel: łączyć się z kimś lub z czymś). W niektórych pobiblijnych tekstach rabinistycznych żeńska forma re’ut oznacza przyjaźń, przyjaciółkę. Po tej linii, starając się ponadto zachować paralelizm względem wcześniejszej frazy wszystko jest ulotne, proponujemy przekład: i podobne do wiatru.
Kolejny fragment Księgi Koheleta, nad którym chcielibyśmy się zatrzymać, zawiera słynną wypowiedź interpretowaną mizoginicznie. W przekładzie Biblii Tysiąclecia czytamy: I przekonałem się, że bardziej gorzką niż śmierć jest kobieta, bo ona jest siecią, serce jej sidłem, a ręce jej więzami. Kto Bogu jest miły, ten się od niej ustrzeże, lecz grzesznika ona usidli (Koh 7,26). Kluczowe w przekładzie tego fragmentu jest odczytanie hebrajskiego słowa ’aszer. Zasadniczo pełni ono funkcję zaimka względnego, lecz w konstrukcji jaką tutaj spotykamy, mianowicie w połączeniu z zaimkiem osobowym (’aszer hi’) może oznaczać bo, gdyż, ponieważ. Zatem tłumaczenie Biblii Tysiąclecia jest gramatycznie poprawne, niemniej jednak sądzimy, że dopuszczalne byłoby również przyjęcie podstawowego znaczenia ’aszer jako zaimka względnego, tym bardziej, że w ten sposób tłumaczy Septuaginta (hetis) oraz Wulgata (quae). Wówczas zdanie wyglądałoby tak, jak zaproponowaliśmy w tłumaczeniu ekumenicznym: Zrozumiałem tymczasem, że bardziej gorzka od śmierci jest kobieta, która dla mężczyzny stanie się pułapką. Jej myśli są jak sieć, która oplata, a jej ręce krępują jak powrozy. Kto jest miły Bogu, zdoła się wymknąć, grzesznika zaś usidli (Koh 7,26). W naszym tłumaczeniu negatywna ocena sformułowana przez Koheleta nie dotyczyłaby kobiet w ogólności, lecz tylko szczególnego rodzaju kobiety o charakterze zaborczym i zniewalającym. I to właśnie do niej odnosiłyby się dalsze doprecyzowania (Jej myśli są jak sieć, która oplata, a jej ręce krępują jak powrozy), które za masoreckim podziałem wersetu na mniejsze jednostki, oddzieliliśmy kropką od wcześniejszej wypowiedzi.
Jeszcze bardziej kontrowersyjna jest nasza propozycja przekładu kolejnych dwóch wersetów, również odnoszących się do kobiet. W przekładzie Biblii Tysiąclecia brzmią one: Oto, do czego doszedłem – powiada Kohelet – jedno z drugim porównując, by znaleźć słuszną ocenę, której nadal szukam, a nie znajduję. Znalazłem jednego prawego mężczyznę pośród tysiąca, ale kobiety prawej w tej liczbie nie znalazłem (Koh 7,27-28). Pierwotna nasza propozycja, którą przedłożyliśmy gronu redakcyjnemu brzmiała następująco: Posłuchaj uważnie, do czego doszedłem – mówił Kohelet – gdy porównywałem jedne kobiety z innymi, by dojść do jakiegoś wniosku. Otóż nie potrafię nawet zrozumieć tej, którą wciąż pragnę całym swoim sercem. Jednego mężczyznę na tysiąc udaje mi się zrozumieć, lecz kobiety ani jednej w całej tej liczbie (Koh 7,27-28). W zacytowanym fragmencie pojawiają się trzy zasadnicze nowości w tłumaczeniu, które wyróżniliśmy podkreśleniem.
W hebrajskim sformułowaniu ’achat le’achat limco’ cheszbon (dosłownie: jedna do drugiej, by znaleźć wniosek) nie zostało doprecyzowane, co jest przedmiotem obserwacji i refleksji mędrca. Dotychczasowe przekłady przyjmują sens bardzo ogólny: porównując jedno i drugie, lub: porównując jedne rzeczy z drugimi. W naszym przekładzie, w oparciu o wcześniejszy i późniejszy kontekst mówiący o kobietach, jak również mając na uwadze żeńską formę liczebników, proponujemy: gdy porównywałem jedne kobiety z innymi. Takie rozwiązanie podkreślałoby również złożoność opinii Koheleta o kobietach, wyrażoną w poprzednim wersecie.
Jeszcze bardziej ryzykowna jest nasza propozycja przekładu hebrajskiego tekstu: ’aszer ‘od biqqesza nafszi we lo’ maca’ti (której wciąż szuka moja dusza a nie znajduję). Na nowatorski przekład zaproponowany przez nas: nie potrafię nawet zrozumieć tej, którą wciąż pragnę całym swoim sercem – wpłynęły następujące przesłanki. Po pierwsze uważamy, że czasownik maca’, który zasadniczo znaczy znaleźć, może w odniesieniu do czynności intelektualnych oznaczać zrozumieć. Taki sens jest możliwy i wskazany w kilku wypowiedziach Koheleta. Po drugie, hebrajskie nefesz, oznaczające duszę, tchnienie, siłę życiową może być w wielu kontekstach tłumaczone przez serce, gdy odnosi się do zaangażowania emocjonalnego. Po trzecie, sformułowanie to jest lekko przerobionym cytatem z Pieśni nad Pieśniami 3,2 i 5,6, które mówią o poszukiwaniu i nie znalezieniu Oblubieńca, którego Oblubienica kocha całą duszą (dziś powiedzielibyśmy całym sercem). Chodziłoby zatem o pewien zabieg intertekstualny, który wybrzmiewa dopiero w naszym przekładzie.
W końcu nasze tłumaczenie: Jednego mężczyznę na tysiąc udaje mi się zrozumieć, lecz kobiety ani jednej w całej tej liczbie, również oparte jest na przedstawionym powyżej odczytaniu czasownika maca’ jako zrozumieć. Równocześnie rozwiązuje on problem, z jakim borykają się tłumacze chcący zachować znaczenie maca’ jako znaleźć. Muszą oni dookreślić, że chodzi o mężczyznę prawego lub sprawiedliwego, jakiego udaje się znaleźć Koheletowi, tymczasem jest to wprowadzenie do tekstu nowych pojęć, nieobecnych w oryginale hebrajskim. Przyjmując znaczenie maca’ jako zrozumieć nie ma potrzeby wprowadzania żadnych dopowiedzeń do tekstu.
Niestety przedstawione powyżej tłumaczenie Koh 7,27-28 wydało się zbyt nowatorskie gronu redakcyjnemu Biblii Ekumenicznej i ostatecznie ujrzało światło dzienne w następującej formie: Posłuchaj, co zrozumiałem- mówił Kohelet – porównując jedno i drugie, by dojść do jakiegoś wniosku, którego nie znajduję, choć wciąż poszukuję. Otóż jednego mężczyznę na tysiąc znalazłem, lecz kobiety ani jednej w całej tej liczbie.

3. Pieśń nad Pieśniami

Pokrótce chciałbym wspomnieć na koniec o kilku nowościach charakterystycznych dla przekładu Pieśni nad Pieśniami w Biblii Ekumenicznej.
Pierwszą z nich jest nowa forma didaskaliów. Na wstępie należy przypomnieć, że tekst hebrajski obywa się bez nich. Zasadniczo bowiem forma wypowiedzi podpowiada, czy słowa padają z ust kobiety czy mężczyzny. Tradycyjnie tekst przypisywano trzem aktorom: Oblubieńcowi, Oblubienicy i chórowi. W naszym tłumaczeniu użyliśmy didaskaliów „On” i „Ona”, które naszym zdaniem rozszerzają zakres przekazu poematu. Jak zwróciliśmy uwagę w naszych wcześniejszych artykułach, zakochani z Pieśni nad Pieśniami nie dają się sprowadzić do wąsko zakreślonej kategorii oblubieniec-oblubienica, lecz reprezentują w jakimś sensie wszystkie pary zakochanych niezależnie od wieku lub sytuacji społeczno-kulturowej. Taką szeroką identyfikację bohaterów poematu proponuje również Luis Alonso Schoekel w swojej La Biblia del Peregrino. Ponadto zrezygnowaliśmy z atrybucji wypowiedzi „chórowi”, gdyż jest to całkiem nieuzasadnione wprowadzanie didaskaliów właściwych dramaturgii greckiej, której żadnych śladów nie znajdujemy w literaturze hebrajskiej. Zauważyliśmy w tym względzie, że jest możliwe takie rozmieszczenie śródtytułów, że wypowiedzi tradycyjnie przypisywane „chórowi” zostaną przedstawione bez żadnej atrybucji.
Jeśli chodzi o nowości translatoryczne, to jako przykład chcielibyśmy przytoczyć krótki opis Oblubienicy z Pnp 6,10: ajumma kannidgalot. Przymiotnik ajumma obejmuje dwa pola skojarzeniowe: z jednaj strony jest to coś budzącego zachwyt, zauroczenie, podziw, z drugiej zaś coś budzącego grozę, przerażenie, trwogę. W języku polskim trudno znaleźć słowo oddające oba te aspekty, dlatego zdecydowana większość tłumaczy oddaje je przez groźna (Biblia Tysiąclecia, Biblia Poznańska, Czesław Miłosz, Roman Brandstaetter, Edycja św. Pawła). Nas takie rozwiązanie nie satysfakcjonowało, gdyż jednoznacznie eliminowało pierwszy aspekt znaczenia słowa, który w kontekście poematu miłosnego wydaje się podstawowy. W tłumaczeniu Pieśni nad Pieśniami wydanym w formie odrębnej książeczki przez Towarzystwo Biblijne w Polsce w 2003 r. użyliśmy przymiotnika porażająca (jak armia pod sztandarami), który jednak spotkał się z krytyką przy okazji prywatnych dyskusji w różnych gremiach. Z perspektywy czasu sądzimy, że byłaby lepsza rozbudowana forma porażająco piękna. W pierwotnej wersji tekstu, podanej pod dyskusję gronu redakcyjnemu Biblii Ekumenicznej, figurowała propozycja szokująca (jak potężna armia). Propozycja nie została przyjęta ze względu na kolokwialny wydźwięk terminu. W końcu ostateczna wersja brzmi zachwycająca (jak potężna armia). Nie można powiedzieć, by było to rozwiązanie „zachwycające”, gdyż eliminuje ten aspekt znaczenia, jaki związany jest z kontekstem militarnym. Wydaje się jednak, że właściwego słowa nie znajdziemy w języku polskim, chyba że ajumma przełożymy jako groźna i zachwycająca.
Konkludując, chciałbym podzielić się krótką refleksją na temat problemu nowatorstwa i oryginalności w pracy translatorskiej nad Biblią. Ktokolwiek pokusi się o dokonanie nowego przekładu księgi lub fragmentu Biblii, może doświadczyć dwojakiego uczucia. Z jednej strony radości z powodu swoistej interioryzacji tekstu Pisma Świętego. Słowo Boże stało się w pewnym sensie słowem, które przyswoiłem sobie i które mnie przeniknęło. równocześnie zaś wyraziłem je własnymi słowami w moim języku, a więc Słowo Boże stało się moim słowem, jako tłumacza. I to właśnie jest równocześnie powodem lęku i swoistego zażenowania. Czy przypadkiem, wskutek własnej niefrasobliwości lub pychy twórczej, nie pozbawiłem Słowa Bożego jakichś znaczeń, które są istotne? Czy nie zubożyłem go albo czy nie narzuciłem mu własnych skojarzeń? Urząd nauczycielski Kościoła nie wypowiedział się, czy i na ile charyzmat natchnienia biblijnego obejmuje tłumaczy Biblii i sporządzane przez nich teksty. Nie zwalnia to jednak tłumaczy ze szczególnej odpowiedzialności również za tych, którzy będą czytali słowa napisane przez nich jako Słowo Boże.

ks. Krzysztof Bardski
kbardski@yahoo.com
UKSW Warszawa

Leave a Reply