Warszawa, 7 maja 2013 r.
ks. prof. dr hab. Krzysztof Bardski
Wydział Teologiczny UKSW
Recenzja książki
Andrzej Jarosław Baran, Ewangelia. Powrót do źródła, Wyd. Archit, Warszawa 2013, 320 s.
W ubiegłym miesiącu, nakładem wydawnictwa Archit, ukazała się w starannie opracowanej szacie graficznej, zaopatrzona rycinami przedstawiającymi sceny ewangeliczne, książka Andrzeja Jarosława Barana pt. Ewangelia. Powrót do źródła. Jej autor jest nauczycielem medytacji transcendentalnej i z tej perspektywy opracował komentarz do Ewangelii. Niestety już na wstępie należy stwierdzić, że książkę oceniam negatywnie, zarówno z perspektywy naukowej, jak i z punktu widzenia zgodności z nauką Kościoła Katolickiego oraz szeroko pojętej doktryny chrześcijańskiej.
Intencja i zamiary Autora wydają się słuszne. Pragnie on przedstawić Ewangelię jako dzieło o charakterze ponadczasowym, zawierające przesłanie adresowane do wszystkich kultur i tradycji religijnych. Niestety jednak zamiar ten został zrealizowany w sposób nie odpowiadający wymogom uczciwości naukowej i mogący wprowadzić w błąd czytelnika, zwłaszcza nie obznajomionego z historyczno-literackim kontekstem Biblii.
1. Pozbawiona podstaw naukowych hipoteza źródłowej formy Ewangelii.
Podstawową tezą Autora, zawartą zresztą w tytule książki, jest rzekome istnienie hipotetycznej źródłowej formy literackiej Ewangelii, która dała początek Ewangeliom kanonicznym oraz apokryficznej Ewangelii Tomasza. Miałby to być „jeden utwór poetycki recytowany lub śpiewany w podziale na głosy w języku uczniów Jezusa, tzn. po aramejsku” (s.9, por. s.279). Utwór ten miał zostać przełożony następnie na język grecki wraz z rozdzieleniem poszczególnych głosów, dając w rezultacie kanoniczną formę Ewangelii. Autor uważa, że w swojej książce odtworzył ów rzekomo istniejący pierwotnie poemat wielogłosowy i tym samym dotarł do źródłowej formy Ewangelii. Gdyby tak było rzeczywiście, należałoby uznać książkę za przełom i największe odkrycie w biblistyce światowej ostatnich stuleci. Niestety jest to fantazyjna hipoteza nie potwierdzona żadnymi logicznymi argumentami. Przeczą jej natomiast następujące fakty:
1. Nie znajdujemy żadnego świadectwa historycznego mogącego poprzeć tę hipotezę.
2. Tego typu forma literacka nie była stosowana w starożytnym judaizmie.
3. Ewangelie kanoniczne stanowią spójne dzieła literackie, nie wskazujące na to, aby kiedykolwiek miały być głosami połączonymi w ramy jednej recytacji.
4. Nie ma żadnych dowodów na istnienie pierwotnych aramejskich tekstów Ewangelii a najwcześniejsze rękopisy, jakie zachowały się w pełnej lub fragmentarycznej formie, sporządzone zostały w języku greckim.
2. Wprowadzająca w błąd „naukowa” forma książki.
Autor opracował książkę na wzór rozprawy naukowej. Zawiera ona liczne przypisy, odwołania do literatury naukowej oraz bibliografię. Autor prezentuje w niej swoje twierdzenia w sposób sugerujący przeprowadzenie dogłębnych badań naukowych. W rzeczywistości nie spełniają one wymogów analizy krytycznej. Autor nie posiada wiedzy w zakresie języków starożytnych, przygotowania filologicznego ani teologicznego. Jako podstawę dla swojego tekstu Ewangelii wybrał cenione i bardzo dobrze opracowane wydanie interlinearne Nowego Testamentu (Popowski-Wojciechowski, Grecko-polski Nowy Testament, Vocatio: Warszawa 1993), które jednak przerobił według własnego uznania, dostosowując tekst do swoich pomysłów interpretacyjnych (s.11).
Takie opracowanie sprawia wrażenie wiarygodnej rozprawy naukowej, wskutek czego może wprowadzić w błąd, pozyskując w sposób nieuprawniony zaufanie czytelników.
3. Nieuzasadniony wpływ tradycji hinduistycznych.
Teksty Ewangelii powstały w środowisku kulturowym starożytnego judaizmu, głęboko nacechowanego wpływami hellenizmu. Nic natomiast nie wskazuje na jakiekolwiek związki z tradycjami wedyjskimi i hinduizmem. Wszelkie podobieństwa są całkiem przypadkowe a nakładanie hipotetycznemu pierwotnemu tekstowi połączonych Ewangelii struktur literackich właściwych literaturze wedyjskiej (podział na 10 części, każda z nich na 4 rozdziały po 8 perykop, na wzór mandali Rygwedy, por. s.275) jest manipulacją na tekście biblijnym. Tym bardziej, że na ten użytek Autor w sposób arbitralny przestawia kolejność rozdziałów i wersetów, uważając, że w ten sposób „odtwarza” tekst pierwotny, gdyż rzekomo „kiedy sznurki łączące tabliczki zbutwiały lub pękły, doszło do pomieszania kolejności. Najbardziej ucierpiał tekst Łukasza. Przyczyną pomieszania kolejności byłą budowa Ewangelii w formie perykop oraz zapis na luźnych tabliczkach” (s.282). Przede wszystkim, nie znamy zapisu Ewangelii na żadnych „tabliczkach” a historie o butwiejących sznurkach wydają się niepoważne.
Warto w tym miejscu przypomnieć, iż niejednokrotnie w przeszłości tworzono hipotetyczne związki pomiędzy tekstem Ewangelii a tradycją hinduską, sugerując m. in. pobyt Jezusa w Tybecie lub pobieranie przez Niego nauk od braminów. Wszystkie te opracowania miały charakter całkiem hipotetyczny i publicystyczny oraz nie znalazły oddźwięku w poważnych badaniach z zakresu biblistyki. W ten nurt „hinduizujący” wpisuje publikacja będąca przedmiotem niniejszej recenzji.
4. Nieuzasadnione doszukiwanie się w Ewangeliach związków z medytacją transcendentalną.
W licznych przypisach do tekstu Ewangelii Autor interpretuje tekst w sposób niezgodny z semantyką języka greckiego oraz kontekstem starożytnego judaizmu i wczesnego chrześcijaństwa. Dotyczy to zwłaszcza terminów metanoia i baptismos.
Wielokrotnie greckie metanoia (nawrócenie, zmiana myślenia) utożsamiane jest z medytacją transcendentalną, co jest całkowitym przekłamaniem z punktu widzenia semantyki greckiej (np. s.33 – w przypisie do słowa metanoeite, przełożonego literalnie zmieniajcie myślenie, czytamy: „Aby to zrobić, trzeba zacząć myśleć o myśleniu, a myślenie o myśleniu nazywamy medytacją”). W innym miejscu tłumaczy metanoeite jako między-myślcie, dodając: „Wiedza, jak tego dokonać jest wiedzą o praktykowaniu medytacji” (s.43).
Greckie baptismos (zanurzenie w wodzie celem dokonania rytualnej ablucji w tradycji żydowskiej, które dało początek terminologii chrzcielnej) zostało bez żadnych podstaw filologicznych odczytane jako: „zanurzenie się w przestrzeń pomiędzy myślami czyli wyjście świadomości poza myśli, inaczej mówiąc transcendowanie myśli. Nazywamy to medytacją” (s.34). Całkowicie fałszywe jest stwierdzenie: „Chrzest nie był obrzędem pochodzenia izraelskiego” (s.36) – wprost przeciwnie, wyraźnie nawiązuje do obmycia w mykwie celem przywrócenia czystości rytualnej.
Greckie egeneto (stał się) zostaje zinterpretowane jako „samourzeczywistnienie, stan oświecenia, który Jezus w pełni reprezentował” – ewidentna nadinterpretacja i nadanie słowu znaczenia które jest obce nie tylko systemowi języka greckiego, ale i kontekstowi kulturowemu czasów Jezusa. Podobnie s.37 przypis 119 („stał się – samourzeczywistnienie, czy samorealizacja lub inaczej oświecenie to stan, w którym człowiek pozostaje w zgodzie ze wszystkimi prawami natury”).
Tradycja medytacyjna była i jest obecna w chrześcijaństwie od czasów Ojców Pustyni, poprzez Starców tradycji Kościoła wschodniego, medytację ignacjańską tradycji zachodniej, aż po współczesne próby ubogacenia chrześcijańskiej modlitwy doświadczeniami zaczerpniętymi z tradycji dalekiego wschodu. Jednak manipulowanie terminami biblijnymi w celu nadania im nowych znaczeń, nie mających wiele wspólnego z sensem tekstu biblijnego, jedynie po to, aby „nagiąć” tekst do obcej mu filozofii i praktyki medytacji transcendentalnej, uważam za działanie nieuprawnione i szkodliwe.
5. Kontrowersyjne treści zawarte w przypisach.
Słuszny wydaje się zamiar Autora, który twierdzi: „Komentarz do tekstu ma służyć ekumenii: przyciągać osoby niewierzące i wyznawców innych religii do poznania Ewangelii” (s.10). Niestety, bardzo wiele przypisów zawiera treści nieuzasadnione naukowo oraz sprzeczne z wiarą i tradycją chrześcijańską. Przedstawiamy tylko przykłady, gdyż omówienie wszystkich przypadków wymagałoby napisania odrębnej książki.
Niektóre przypisy sugerują treści sprzeczne z wiarą Kościoła i tradycją chrześcijańską (np. rodzice Jezusa byli dodatkowo zaabsorbowani opieką nad innymi dziećmi, s.32 – sugeruje zaprzeczenie dziewictwa Maryi). W innym miejscu Duch święty został sprowadzony do pojęcia Twórczej Inteligencji (s.36).
Określenie pokój czyniący (mt 5,9) Autor odnosi do „osób wytwarzających pokój wewnątrz siebie za pomocą transcendentalnej medytacji” (s.48). Tymczasem greckie eirene, będące odpowiednikiem hebrajskiego szalom, nie ma nic wspólnego ze stanem świadomości wytwarzanym za pomocą stosowania techniki medytacji transcendentalnej.
Wielokrotnie Autor powołuje się na publicystyczne uproszczenia lub hipotezy pochodzące z kanału telewizyjnego Discovery jako na źródła „naukowe” (s.27,31).
6. Błędna chrystologia
Jest całkiem sprzeczne z wiarą chrześcijańską stwierdzenie, jakoby Jezus był ”człowiekiem, który żyjąc w pełnej harmonii z treścią swojej nauki, ostatecznie urzeczywistnił Boskość posiadaną przez każdego z nas, potencjalne, nieuświadomione i nieurzeczywistnione Synostwo Boże” (s.274). Wierzymy, że Chrystus w swojej osobie łączy naturę Boską i ludzką, i nie potrzebuje uświadomienia lub urzeczywistnienie swojej potencjalności, jak również, że Synostwo Boże, które zostało nam udzielone dzięki Niemu, jest istotowo różne od Synostwa Bożego samego Jezusa.
7. Nieścisłości faktograficzne
Najnowsze badania wskazują na pochodzenie apokryfu zwanego Ewangelią Tomasza na II-III w. po Chr. oraz środowisko gnostycko-dokeckie (por. Ewangelie Apokryficzne, opr. M. Starowieyski, Kraków 2003, s.388). Należy zatem wątpić w zasadność stwierdzenia, iż „odkryty ścisły związek wskazuje na równoległość czasu powstania tego tekstu z innymi Ewangeliami” (s.275). Ponadto, w świetle tradycji kanonicznej wspólnej wszystkim kościołom chrześcijańskim, Ewangelia Tomasza jest uważana za pismo apokryficzne i nie traktowana na równi z czterema Ewangeliami zawartymi w Nowym Testamencie.
Nieścisłe są również słowa zamieszczone na tylnej okładce: „Aż do IV w. połączony tekst Ewangelii był używany w pierwotnym kościele syryjskim obejmującym swym wpływem Galileę, miejsce głównej działalności Jezusa”. Jest to nawiązanie do Diatessaronu autorstwa Tacjana Syryjczyka, dzieła napisanego w II połowie II w., w którym autor połączył Ewangelie kanoniczne, tworząc jedną spójną opowieść. Tymczasem z tekstu zamieszczonego na okładce można by wnioskować, że od czasów apostolskich istniała jakaś wersja połączonych Ewangelii, co nie znajduje potwierdzenia w żadnych źródłach historycznych.
8. Redukcja pojęcia Boga do tzw. Jednolitego Pola Wszystkich Praw Natury.
Powołując się na teorie z zakresu fizyki kwantowej, Autor redukuje pojęcie Boga do tzw. Jednolitego Pola Wszystkich Praw Natury (s.283-284). Wskazuje przy tym na podobieństwa, mieszając cytaty biblijne z pojęciami zaczerpniętymi z języka filozofii hinduskiej (s.285-287). Skutkuje to po pierwsze sprowadzeniem Boga do poziomu rzeczywistości fizykalnej, co przeczyłoby Jego transcendencji i prowadziło do swoistego panteizmu. Po drugie, wskazywałoby na anachroniczne odniesienie teorii jednolitego pola do świadomości naukowej ludzi żyjących w pierwszym wieku naszej ery.
9. Redukcyjna aktualizacja wątków apokaliptycznych.
Kuriozalny i niezwiązany z pozostałą częścią książki jest rozdział zatytułowany Znaki końca czasów (s.289-291). Przedstawia on motywy apokaliptyczne zawarte na kartach Ewangelii jako odnoszące się do czasów obecnych.
Aktualizacja tekstu biblijnego jest procederem wskazanym i ubogacającym jego rozumienie. Należy jednak unikać takiej aktualizacji, która redukowałaby przesłanie biblijne do konkretnego i tylko tego wydarzenia, które ma miejsce w określonej epoce. Tymczasem Autor prezentuje 21 znaków apokaliptycznych, identyfikując je ze współczesnymi wydarzeniami.
10. Collage pojęć i obrazów charakterystycznych dla New-Age
Ogólne wrażenie, jakie można odnieść czytając książkę Ewangelia. Powrót do źródła, to idealne wpisanie się jej przesłania w ponowoczesną ikonosferę i ideosferę charakterystyczną dla tzw. kultury New-Age. Mamy więc połączenie ezoteryki kabalistycznej z egzotyką dalekowschodnią, fantastycznonaukowe dywagacje w oparciu o strzępy wiedzy z zakresu fizyki kwantowej połączone z teodyceą, parapsychologię połączoną z profetyczną wizją odmiany świata dzięki stosowaniu medytacji transcendentalnej.
Nie można odmówić książce oryginalności i nowatorskiego podejścia interpretacyjnego. Gdyby Autor zatytułował ją, dajmy na to: Ewangelia – moja własna, subiektywna, kreatywna i fantazyjna interpretacja; wówczas nie miałbym żadnych zastrzeżeń. Każdy ma prawo pisać i brać odpowiedzialność z swoje słowa. Jednak w takiej formie, w jakiej zostały zaprezentowane zawarte w niej twierdzenia, uważam, że może ona wytworzyć fałszywy obraz Pisma Świętego, uwiarygodnić przekłamania oraz wyrządzić poważne szkody w świadomości osób nie posiadających pogłębionej wiedzy biblijnej.
ks. prof. dr hab. Krzysztof Bardski
Wydział Teologiczny UKSW