Bieg po wiarę
W dzisiejszej Ewangelii wszyscy biegną. Najpierw Maria Magdalena, która „pobiegła i przybyła do Szymona Piotra”, następnie zaś Piotr i Jan „biegli obydwaj razem” do grobu Jezusa. Skąd ten pośpiech? I to „wczesnym rankiem, gdy jeszcze było ciemno”?
W czasach, które należą już do odległej przeszłości, mawiano: „czy się siedzi, czy się leży…” itd. Dziś natomiast wszyscy cenią sobie czas, wszyscy się spieszą. Czas to pieniądz. Reklamy na bilbordach – niezależnie od produktu, jaki zachwalają – promują pośpiech. Z naszym telefonem komórkowym wyprzedzisz wszystkich! W naszym samochodzie będziesz szybszy! W naszym banku twoje pieniądze prędzej zaprocentują! Itd.
Apostołowie Piotr i Jan też biegną co sił do grobu Jezusa. Czy biegną z czystej ciekawości, by ujrzeć coś niesamowitego? Czy przeraziły ich słowa Marii Magdaleny „zabrano Pana”? Kluczem do zrozumienia ich pośpiechu są słowa: „Ujrzał i uwierzył”. Apostołowie ujrzeli, że Jezus autentycznie zmartwychwstał i uwierzyli, to znaczy całe swoje życie oparli na tej prawdzie, na tym wydarzeniu, które świadczy o zwycięstwie nad śmiercią. Etap od Wieczernika do grobu Jezusa był jakby finiszem ich duchowego biegu po wiarę. Biegu, w którym nie chodzi o to, kto przybędzie pierwszy, ale o to, by stanąć u wejścia do pustego grobu i szeroko otworzyć usta ze zdziwienia. Pismo mówi, że młodszy Jan wyprzedził Piotra, lecz nie wszedł do wnętrza grobu. Poczekał, aż przybiegnie ten, któremu Jezus powierzył klucze swego Królestwa. Jest to bieg, w którym liczy się duchowy entuzjazm, zapał, a nie rywalizacja.
W niedzielę Zmartwychwstania spieszymy rankiem na rezurekcję. Zachęcam do duchowego biegu, który nie tylko wyrwie nas z codziennej gnuśności, ale rozbudzi w nas – uśpioną może – wiarę w Jezusa, który naprawdę skruszył śmierci wrota.
Ks. Krzysztof Bardski