2 Niedziela po Bożym Narodzeniu, 2 styczeń 2000
Jezus potrzebuje namiotu
„Słowo zamieszkało wśród nas” – czytamy w dzisiejszej Ewangelii. Grecki czasownik użyty w tym miejscu nawiązuje do obrazu rozbicia namiotu: Słowo – Syn Boży – jakby ukończyło długą wędrówkę i rozstawiło namiot w naszym obozowisku, wśród śmiertelnych ludzi. Co więcej, gdybyśmy sięgnęli do hebrajskich skojarzeń, które kryją się za tekstem Św. Jana, wówczas Ewangelię należałoby odczytać jako ostateczne spełnienie się obietnicy Bożego zamieszkania pośród swego Ludu. W Chrystusie Boża Szechin(, Boża Obecność, najpełniej zjednoczyła się z człowiekiem.
Z perspektywy Betlejemskiego Żłóbka jeszcze raz spoglądamy na dzieje zbawienia. I oto odkrywamy, że nie tylko człowiek tęsknił za Bogiem, ale również sam Stwórca wędrował w kierunku człowieka, szukał go. Zauważmy, że pierwszą reakcją Boga na niewierność Adama jest poszukiwanie go wśród drzew ogrodu Eden. „Gdzie jesteś?” – pyta Stwórca przerażonego człowieka.
Najwyższy towarzyszył Narodowi Wybranemu w jego radościach i dramatach. W znaku słupa obłoku prowadzi go przez pustynię do Ziemi Obiecanej. Razem z wygnanym ludem Chwała Pana opuszcza Świątynię Jerozolimską, by powrócić do niej, gdy upłyną dni niewoli. Zawsze jednak pomiędzy Bogiem a człowiekiem otwierała się przerażająca przepaść, którą filozofowie nazywają transcendencją. Oblicze Boga pozostawało zakryte.
W Chrystusie Bóg staje się Słowem i Światłością. Słowem – to znaczy dociera do naszych uszu i naszej myśli; światłością – to znaczy dociera do naszych oczu i wyobraźni. Te dwa znaki mówią nam o Jego bliskości. Chrystus wnika do sedna tego, co ludzkie, rozbija swój namiot w samym środku moich i twoich codziennych spraw.
Ks. Krzysztof Bardski