05-Samotność Ukrzyżowanego

KS. KRZYSZTOF BARDSKI
Samotność Ukrzyżowanego

Chyba nie ma człowieka, który w swoim życiu nie doświadczyłby samotności. Choćby był otoczony gronem kochającej rodziny albo żył we wspólnocie, połączonej duchową więzią powołania, czy też przynależał do zgranego zespołu, którego pracy przyświeca jeden cel, pojawiają się w jego życiu momenty, w których zostaje sam na sam z Bogiem lub samym sobą. Takie momenty mogą pojawić się w obliczu krytyki, niezrozumienia, fiaska podjętego przedsięwzięcia, bądź też w dramatycznych sytuacjach egzystencjalnych, takich jak choroba, wypadek lub chociażby uświadomienie sobie zbliżającej się starości i śmierci.
Jezus Chrystus, będąc Synem Bożym, był w pełni człowiekiem, a więc żadne z uwarunkowań ludzkiej natury, z wyjątkiem grzechu, nie było mu obce. Trudno jednak na podstawie świadectw Ewangelii zbadać głębiej, na czym polegało doświadczanie samotności przez Jezusa. Istnieje wprawdzie szereg opisów ukazujących Go w sytuacji fizycznego osamotnienia – na przykład podczas pobytu na pustyni, zanim doświadczył kuszenia (Mt 4,1-2 i paral.), czy też podczas samotnej modlitwy (Mt 14,23) – trudno jednak cokolwiek powiedzieć o Jego wewnętrznym doświadczeniu samotności. Tym bardziej, że Jego ścisła więź z Ojcem każe zupełnie inaczej patrzeć na tę kwestię. Na tym tle szczególnie wyraziście jawią się słowa wypowiedziane na krzyżu: “Boże mój, Boże mój, dlaczego Mnie opuściłeś?” (Mt 27,46; Mk 15,34)1.
Jezus na krzyżu doświadcza szczególnej samotności. Co prawda Ewangelia mówi, że obok są Jego matka i uczeń, którego szczególnie miłował, zaś na sąsiednich krzyżach konają złoczyńcy skazani razem z Nim, niemniej w swoim cierpieniu Jezus wypowiada słowa, które świadczą o całkowitym osamotnieniu wyrażającym się w opuszczeniu przez Tego, którego wolę był gotów zawsze wypełniać.
Słowa zacytowane przez Ewangelistów w języku aramejskim: Eli, Eli, lema sabachthani (Mt 27,46), bądź z niewielką różnicą: Eloi, Eloi, lema sabachthani (Mk 15,34), znaczą w dosłownym przekładzie: “Boże mój, Boże mój, dlaczego Mnie opuściłeś?”. Z punktu widzenia budowy gramatycznej i znaczenia poszczególnych słów tekst nie jest szczególnie problematyczny, niemniej od czasów Ojców Kościoła aż po współczesnych teologów budził w komentatorach liczne pytania. Czyżby Ten, który twierdził: “Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie” (J 14,11), zaprzeczał samemu sobie? Czyżby podawał w wątpliwość swoje bóstwo?

Czwarte słowo Jezusa na krzyżu
Przed przyjrzeniem się próbom odpowiedzi, jakie można znaleźć w starożytnych komentarzach, warto uchwycić kontekst narracyjny analizowanego wersetu, czyli to, w jaki sposób werset wpisuje się w ciąg opowiadania o męce Mesjasza.
Słowa: Eli, Eli, lema sabachthani stanowią czwartą wypowiedź Jezusa na krzyżu. Zarówno u Mateusza, jak i u Marka poprzedza je informacja o ciemnościach, które od godziny szóstej do dziewiątej “ogarnęły całą ziemię” (Mt 27,45; Mk 15,33). Zarówno partykuła de (“zaś”) u Mateusza (“zaś około godziny dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem” – Mt 27,46), jak i spójnik kai (“i”) u Marka (“i o godzinie dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem” – Mk 15,34) wskazują na związek, jaki w zamyśle Ewangelistów istnieje pomiędzy zdaniem o wszechogarniających ciemnościach a słowami Jezusa. Związek ten nie został uwidoczniony w niektórych przekładach polskich, mimo to istnieje w greckim oryginale Ewangelii. Poprzedzenie chrystusowej wypowiedzi wzmianką o ciemnościach potęguje dramatyzm sytuacji przedstawionej przez Ewangelistów oraz zachęca do interpretacji czwartego słowa Jezusa na krzyżu z perspektywy biblijnej symboliki ciemności.
Pierwszym aktem stwórczym Boga było powołanie do istnienia światła (Rdz 1,3), zaś pierwszym aktem zbawczym – przyjście światłości prawdziwej na świat (zob. J 1,7-11). Ciemność zatem oznacza stan pierwotnego chaosu, niewiedzę, fałsz, zaś w konfrontacji z panowaniem Boga – królestwo szatana. Ewangeliści podkreślają, że ogarnęła ona całą ziemię (epi pasan ten gen), więc niejako wypełniła całą przestrzeń wokół Jezusa. Zawieszony na krzyżu, ze wszystkich stron otoczony był ciemnością, i to ciemnością, która nastała w samo południe, a więc w momencie, kiedy najbardziej można by się spodziewać słonecznego światła. Pierwszym zatem czynnikiem, kształtującym wątek opowiadania, który należałoby wziąć pod uwagę, analizując wypowiedź Jezusa, jest zestawienie jej z kontekstem sytuacyjnym, jakim jest otaczająca Go nienaturalna ciemność. Pod naporem ciemności światło opuszcza ziemię, Jezus zaś woła: “Boże mój, Boże mój, dlaczego Mnie opuściłeś?”.
Słowa Jezusa zostały zacytowane w języku aramejskim. Wprawdzie pochodzą one z Psalmu 22 (w. 2), niemniej na kartach Ewangelii nie pojawiają się ani w języku liturgii starożytnego Izraela, jakim był hebrajski, ani też po grecku. Niektórzy uczeni sugerowali, iż mogło to świadczyć o modlitwie mającej charakter wybitnie osobisty. Z punktu widzenia spójności opowiadania aramejskie Eli (Mt) lub Eloi (Mk) wyjaśnia skojarzenie z Eliaszem, które pojawi się w następnym wersecie. Wydaje się jednak, że względnie długa fraza aramejska, zwłaszcza w Ewangelii według św. Marka, skierowanej przecież do adresatów, mogących nie znać tego języka, była w stanie wywołać u pierwotnych odbiorców swoiste odczucie podniosłości i tajemniczości. Oto Jezus wypowiada coś świętego – formułę, której przełożenie na grekę byłoby niewskazane.
Ponadto aramejska wstawka w narracji sporządzonej po grecku może mieć jeszcze jedno znaczenie – uwypuklenie samotności Jezusa. Jak słowa te odcinają się samym swoim brzmieniem od kontekstu lingwistycznego, tak Chrystus jawi się jako wyobcowany względem otaczających Go osób. Tę obcość, dystans i niezrozumienie podkreślają słowa “niektórych spośród stojących tam: On woła Eliasza” (Mt 27,47; zob. Mk 15,35). Urywa się nawet ten najprostszy wymiar komunikacji międzyludzkiej, jakim jest właściwe zrozumienie wypowiadanych słów.
Wzmianka o Eliaszu (zob. Mt 27,47; Mk 15,35) może nawiązywać do eschatologicznej koncepcji judaizmu czasów Nowego Testamentu, w myśl której jego przyjście stanowi zapowiedź czasów ostatecznych. Taka sugestia wpisywałaby się w klimat opowiadania i nadawałaby eschatologiczne znaczenie wspomnianym wcześniej ciemnościom.
Tak więc cały analizowany fragment (Mt 27,45-47; Mk 15,33-35) utrzymany jest w tonacji powagi i dramatyzmu. Ciemności ogarniające ziemię, rozdzierające, potężne wołanie Jezusa w języku aramejskim i aluzja do Eliasza wywołują u czytelnika wrażenie grozy i sugerują, że dokonuje się coś bardzo ważnego. Tymczasem dwa kolejne wersety wprowadzają totalny kontrast. Najpierw w sposób szczegółowy zostaje opisana prozaiczna w swej istocie czynność namoczenia gąbki w occie i umocowania jej na trzcinie (zob. Mt 27,48; Mk 15,36a), następnie zaś Ewangeliści cytują pełne ironii słowa osób zgromadzonych wokół krzyża: “Zobaczymy, czy przyjdzie Eliasz, żeby Go wybawić” (Mt 27,49), “żeby Go zdjąć z krzyża” (Mk 15,36b).
W tym miejscu pojawia się interesujące zjawisko narracyjne. Jeśli przyjrzeć się sytuacji czytelnika względem postaci występujących w tekście, to okazuje się, że tylko on wie, jaki jest sens słów wypowiedzianych przez Jezusa (dzięki tłumaczeniu podanemu przez narratora), podczas gdy wszystkie pozostałe postacie występujące w opowiadaniu interpretują je w sposób opaczny. Tym samym czytelnik wie, że tkwią oni w błędzie, i może doświadczać jakby szczególnego uprzywilejowania. On jest jedyną osobą, która rozumie słowa Jezusa, przełamuje mur wyobcowania, jaki otacza Zbawiciela, a przez to ma szansę uchwycenia właściwego znaczenia przedstawionych wydarzeń. Czytelnik zostaje poniekąd zaproszony do tego, by w swoim rozumieniu tekstu odłączyć się od oprawców otaczających krzyż i stanąć po stronie Jezusa.

Samotność Jezusa w interpretacji Ojców Kościoła
Na przestrzeni wieków święci, teologowie i duszpasterze stawali wobec pytania: co dla mnie, w moim życiu i w kontekście mojej wiary oznaczają słowa Jezusa na krzyżu? Jak je odczytywać, by dzięki nim dotrzeć do serca Zbawiciela, a równocześnie odnaleźć w nich duchowy pokarm?
Analizując interpretacje Ojców Kościoła, warto skupić się na trzech autorach, którzy kilkakrotnie w swoich dziełach komentowali czwarte słowo Jezusa na krzyżu. Są to: Hilary z Poitiers (zm. 367), Ambroży (zm. 397), Hieronim ze Strydonu (zm. 419) i Augustyn (zm. 430).
Interpretacja Hilarego z Poitiers jest silnie naznaczona kontekstem historycznym jego działalności. Tworzył on swoje dzieła w czasach, kiedy głównym zagrożeniem dla Kościoła był szerzący się arianizm. Sam zresztą, broniąc prawowierności, doświadczył prześladowań i wygnania. Arianie zaś – wiadomo to na podstawie dzieła Contra Marivadum Arianum Itacjusza z Ossobony (IV w.), błędnie przypisywanego Wigiliuszowi z Tapsus (V w.) – posługiwali się omawianym wersetem, by podważać bóstwo Chrystusa: według nich Chrystus nie mógł być Bogiem, skoro sam mówił, że Bóg Go opuścił. Hilary zatem, idąc w ślady interpretacji, jaką można znaleźć wcześniej u Tertuliana (zm. ok. 220) w dziele Adversus Praxean (30), podkreśla wyłącznie ludzki charakter wypowiedzi Jezusa. Chrystus przyjął na siebie ludzką kondycję, która jest ułomna, podatna na cierpienie i śmierć. To właśnie Jego człowieczeństwo doświadcza opuszczenia przez Ojca, podczas gdy w swoim bóstwie Jezus zawsze pozostaje w jedności Trójcy Świętej.
Z kolei w komentarzu do Psalmów (41,8.13), pisanym bardziej na użytek duszpasterski niż polemiczny, Hilary przedstawia inne wyjaśnienie, nieuwikłane w spory o charakterze dogmatycznym: słowa Jezusa mają jako główny cel nauczenie nas czegoś. To ze względu na nas Jezus je wypowiedział. Skoro wyznaje, że nie wie, dlaczego jest opuszczony, tym samym zachęca nas do zaakceptowania – w sytuacjach cierpienia i prześladowania – niewiedzy dotyczącej ich pełnego sensu. Jeśli Chrystus nie wie, dlaczego doświadcza osamotnienia, to tym bardziej chrześcijanin, Jego naśladowca, powinien z wiarą przyjmować przeciwności życia.
Ambroży z Mediolanu podejmuje interpretację Hilarego, w myśl której czwarte słowo Jezusa na krzyżu jest wyrazem Jego człowieczeństwa, lecz prezentuje ją w nieco inny sposób. Interpretacja ta ma służyć nie tyle obronie bóstwa i człowieczeństwa Zbawiciela, ile raczej duchowemu pożytkowi słuchaczy. Ambroży jest w swoich pismach przede wszystkim duszpasterzem, który komentuje Biblię po to, by zachęcić słuchaczy lub czytelników do życia autentycznie chrześcijańskiego. W traktacie O wierze (2,7,56) wypowiada się w pierwszej osobie liczby pojedynczej, niejako w imieniu każdego człowieka: “Przemawiając jako człowiek, Chrystus bierze na siebie mój strach, gdyż doświadczając zagrożenia, my także czujemy się opuszczeni przez Pana”. Usytuowanie sensu wypowiedzi Jezusa na poziomie czysto ludzkim pozwoli Ambrożemu pójść jeszcze dalej: w komentarzu do Psalmu 44, 10 (Komentarz do XII psalmów, 43,31) powie on, że pod wpływem ogromu cierpienia, którego Jezus doświadczał jako człowiek, tylko Mu się wydawało, że został opuszczony przez Ojca, podczas gdy w swoim bóstwie wiedział, że Ojciec nigdy go nie opuści.
Chrystus zatem, w swojej męce, bierze na siebie to wszystko, co jest właściwe człowiekowi, a tym samym w pełni dzieli nasz los. Wielokrotnie, komentując słowa Jezusa: “Boże mój, Boże mój, dlaczego Mnie opuściłeś?”, Ambroży wypowiada się w pierwszej osobie liczby mnogiej: to nie swój krzyż wziął Jezus na ramiona, ale nasz krzyż, umierał zgodnie z prawem naszej ludzkiej natury, odczuwał osamotnienie tak samo, jak my je odczuwamy w momentach próby.
Hieronim ze Strydonu, zwięźle komentując czwarte słowo Jezusa na krzyżu, kładzie nacisk na dwie kwestie bardzo istotne z punkty widzenia egzegezy. Po pierwsze, słowa: Eli, Eli, lema sabachthani należy interpretować w ich pierwotnym kontekście, jakim jest Psalm 22. Cały ten psalm odnosi się, z perspektywy prorockiej, do męki i śmierci Jezusa na krzyżu, dlatego też Jezus, wypełniając Pismo, powołuje się na ten psalm, którego dalsze wersety znajdują potwierdzenie w kolejnych epizodach męki: “Przebili moje ręce i nogi” (w. 17), “losy rzucają o moją suknię” (w. 19). Po drugie, wprowadzając, przynajmniej dwukrotnie, omawiany tekst jako cytat w swoich dziełach, Hieronim zwraca uwagę na to, że jest to modlitwa Jezusa na krzyżu. Modlitewny charakter wypowiedzi jest o tyle ważny, że nadaje słowom Zbawiciela nowy wymiar: nie są one desperackim wołaniem w próżnię, lecz zakładają, że – mimo opuszczenia – Ojciec je słyszy.
Hieronim jest bardzo powściągliwy w komentowaniu analizowanego wersetu. Nie zagłębia się w kwestie natury dogmatycznej, tak ważne dla Hilarego, ani nie podejmuje prób aktualizacji i odniesienia do konkretnej sytuacji egzystencjalnej, właściwych Ambrożemu. Ogranicza się do naświetlenia kontekstu, nie dając w istocie własnej odpowiedzi na problem sensu wypowiedzi Jezusa.
Augustyn ponad 20 razy posługuje się tym tekstem w swoich dziełach. Jego podejście różni się zasadniczo od wyżej zaprezentowanych. Przede wszystkim stara się on odczytać słowa Jezusa nie tyle w świetle dwoistości Jego natury, ile raczej w kontekście teologicznej refleksji nad tajemnicą zbawienia i tajemnicą Kościoła. Dwa teksty biblijne, zaczerpnięte z Listów św. Pawła, wydają się kluczowe dla zrozumienia augustiańskiej interpretacji słów Jezusa: Eli, Eli, lema sabachthani.
Pierwszy z nich brzmi: “To wiedzcie, że dla zniszczenia grzesznego ciała dawny nasz człowiek został razem z Nim ukrzyżowany po to, byśmy już więcej nie byli w niewoli grzechu” (Rz 6,6). Według Augustyna to właśnie ów “dawny nasz człowiek” jest tym, który ustami Jezusa pyta: “Boże mój, Boże mój, dlaczego mnie opuściłeś?”. Jezus na krzyżu przyjmuje na siebie to wszystko, co stanowi grzech i słabość ludzkiej natury. Jego ustami ludzkość wyraża stan, w jakim znalazła się od czasu grzechu Adama, czyli stan opuszczenia przez Boga. Co więcej, wyciągając ostateczne konsekwencje z takiej interpretacji, w Objaśnieniach Psalmów (70,12) Augustyn stwierdza, że Jezus wypowiada to, co dotyczy relacji do Boga nawet samych oprawców, którzy otaczają drzewo krzyża. W istocie to ich Bóg opuścił, gdy oddalili się od Niego wskutek grzechu Adama, Jezus zaś, biorąc na siebie ich grzech, swoimi słowami mówi to, co oni myślą. Skoro są to słowa wypowiedziane przez “naszego dawnego człowieka”, to w jakiś sposób dotyczą każdego z nas, a nie tylko grzesznej ludzkości przed wcieleniem Syna Bożego. Każdy człowiek, gdy trwa w grzechu, przeżywa swoją sytuację jako opuszczenie ze strony Boga.
Druga interpretacja podawana przez Augustyna odwołuje się do Pawłowego ujęcia Kościoła jako Ciała Chrystusa (zob. 1 Kor 12,12-27) oraz obrazu Kościoła jako Ciała, którego Głową jest Chrystus (zob. Kol 1,18). Podobnie jak w przypadku interpretacji przedstawionej powyżej, Chrystus mówi w imieniu ludzi, lecz tym razem nie w oparciu o przyjęcie na siebie natury ludzkiej, celem dokonania jej odkupienia, ale w oparciu o duchowe utożsamienie się z Kościołem. Biskup Hippony w jednym ze swoich listów (List 140,10,27) precyzuje sytuację, w której Kościół w sposób szczególny wypowiada słowa: Eli, Eli, lema sabachthani. czyni to mianowicie w kontekście prześladowania, gdy męczennik, tracąc życie ze względu na wiarę, wydaje się być pozbawiony jakiegokolwiek ratunku ze strony Boga, Ten zaś dopuszcza jego śmierć.
Również ta interpretacja, utożsamiająca cierpiące na krzyżu ciało Chrystusa z Kościołem, wielokrotnie jest przedstawiana przez Augustyna w pierwszej osobie liczby mnogiej. Tym Kościołem, Ciałem Chrystusa, które woła do Ojca, jesteśmy my wszyscy: “Dlaczego to zostało wypowiedziane” – retorycznie pyta biskup Hippony, komentując Psalm 22,2 – „jeśli nie dlatego, że my tam byliśmy, Ciało Chrystusowe, Kościół?”.

Nowe propozycje odczytania słów Jezusa
Idąc za intuicjami Ojców Kościoła, warto rozwinąć interpretację tego jakże ważnego zdania wypowiedzianego na krzyżu. Uderzające jest składniowe podobieństwo pomiędzy zdaniem: Eli, Eli, lema sabachthani a słowami wypowiedzianymi przez Jezusa do Pawła w drodze do Damaszku: “Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz?”. W trzecim opisie tego wydarzenia autor Dziejów Apostolskich stwierdza nawet, że słowa te zostały powiedziane po hebrajsku (sformułowanie hebraidi dialektô może być też rozumiane: “w języku Hebrajczyków”, a więc po aramejsku – Dz 26,14). Mogły więc one brzmieć: Szaul, Szaul, lema tirdefenni.
Związek pomiędzy tymi dwiema wypowiedziami wydaje się jasny dopiero w świetle ostatniej z przedstawionych powyżej interpretacji Augustyna. W obu przypadkach podstawą interpretacji jest utożsamienie Jezusa z Jego Kościołem. Można by więc postawić pytanie, jakie dalsze konsekwencje wynikają z zestawienia tych tekstów. Czy nie odnoszą się one do jednej i tej samej sytuacji Kościoła, który znosząc prześladowanie, równocześnie zwraca się z kerygmatem zbawienia do prześladowców, którzy – jak Paweł z Tarsu – są potencjalnymi jego członkami, z drugiej zaś strony modli się do Boga, będącego równocześnie Tym, który dopuszcza nawet śmierć swoich uczniów?
Przedstawione powyżej pytanie zawiera w sobie swoisty paradoks, wpisany w pewnym sensie w słowa Jezusa: Eli, Eli, lema sabachthani. Jeśli przyjmiemy, że nie jest to desperackie wołanie rzucone w próżnię, to skoro Jezus zwraca się do Ojca, to znaczy, że jest z Nim w relacji dialogu, zakłada, że Ojciec Go słyszy, a więc nie opuścił Go w pełnym tego słowa znaczeniu. Jeżeli natomiast opuszczenie byłoby całkowite i radykalne, to wówczas wołacz: Eli, Eli byłby całkowicie bez sensu. Jak można wołać do kogoś, kto jest nieobecny? Być może kluczem do rozwikłania tego problemu jest przyjęcie postawy kontemplacji wobec tajemnicy opuszczenia Jezusa przez Ojca, która – jak wiele innych sytuacji w dziejach zbawienia – umyka logice ludzkiej. Pozostaje tylko kontemplacja paradoksu, jak w przypadku tajemnicy wcielenia lub wniebowstąpienia. Przecież wydaje się sprzecznością również to, że Jezus zasiada po prawicy Ojca, a równocześnie jest z nami “aż do skończenia świata” (Mt 28,20).
Inna relacja intertekstualna, która może okazać się inspirująca, wynika z zestawienia perykopy, w ramach której pojawiają się słowa: Eli, Eli, lema sabachthani, z paralelnym tekstem Ewangelii według św. Jana. Jan nie wspomina o opuszczeniu Jezusa, zaś w tym miejscu, w którym Mateusz i Marek umieszczają omawianą scenę, Jan umieszcza wołanie Jezusa: “Pragnę” (J 19,28). Czy zatem kryje się jakiś związek pomiędzy pragnieniem Jezusa na krzyżu a Jego samotnością? Na pewno motyw pragnienia koresponduje z Psalmem 22 (“Moje gardło suche jak skorupa, język mój przywiera do podniebienia” – Ps 22,16), niemniej wydaje się, że oba teksty łączy fakt, iż zostały one wypowiedziane tuż przed śmiercią, a więc w momencie, gdy kenoza Jezusa osiągnęła moment kulminacyjny. “Pragnę” wyraża Jego całkowitą bezradność cielesną, lema sabachthani – całkowitą bezradność duchową. W swoim pragnieniu Jezus utożsamia się z fizycznym cierpieniem ludzkości, zaś w opuszczeniu przez Boga – z jej największym cierpieniem duchowym.
Trzeba jednak stwierdzić, że mimo wysiłków interpretacyjnych Ojców Kościoła i współczesnych teologów, słowa Jezusa: Eli, Eli, lema sabachthani są jednym z tych fragmentów Biblii, których nawet dosłowny sens – mimo jednoznaczności semantycznej – wymyka się bliższemu sprecyzowaniu, a tym samym zaprasza do postawy kontemplacyjnej. Ich zaś duchowe znaczenie, zwłaszcza w ujęciu Augustyna, który zdaje się przedstawiać najciekawsze teologicznie propozycje, sytuuje te słowa w szerokim kontekście historiozbawczym i eklezjalnym, zapraszając nas, by na nowo odczytać w ich świetle nasze egzystencjalne odniesienie do Boga, jak również relację Chrystusa do Kościoła. Czwarte słowo Jezusa na krzyżu ogniskuje niejako w Jego samotności wielorakie wymiary paschalnej tajemnicy zbawienia.

Ks. Krzysztof Bardski (ur. 1962), biblista, adiunkt w Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego i Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie, tłumacz i redaktor polskiego wydania Biblii Ekumenicznej. Ostatnio opublikował nowy przekład Pieśni nad pieśniami oraz książkę Pokarm i napój miłości.

1 Cytaty biblijne oraz patrystyczne podano w tłumaczeniu własnym autora (przyp. red.).
—————

————————————————————

—————

————————————————————

11

Leave a Reply