4 Niedziela Adwentu, A.
Zwiastowanie Świętemu Józefowi
Historia Józefa była bardzo dramatyczna. Gdy dowiedział się o ciąży Maryi, przeraził się panicznie. Nie wiedział, co ma uczynić. Jako człowiek prawy, brzydził się kłamstwem. Gdyby zaś publicznie ogłosił, że jego małżonka spodziewa się dziecka, które nie jest jego potomkiem, naraziłby ją na zniesławienie. Nie wykluczone, że czekałoby ją nawet ukamienowanie. Być może nie spał wiele nocy, walcząc z samym sobą, bo przecież ją kochał.
Aż w końcu wpadł na pomysł! Najlepiej będzie dyskretnie ją odesłać. Tak jakby nic ich nie łączyło, niczego między nimi nie było, żadnych zaślubin, żadnych zobowiązań. Przynajmniej ocaliłby jej życie. Panna z dzieckiem nie była traktowana jak cudzołożnica, nie groziło jej ukamienowanie.
Gdy powziął tę decyzję, mógł w końcu zasnąć spokojnie. Bóg jednak objawia mu swoje plany, jakże różne od zamiarów Józefa: „Nie tędy droga, Józefie, zacznij myśleć po Bożemu, a nie po ludzku. Czy przypadkiem nie chcesz oddalić Maryi dlatego, że się boisz? Że chciałbyś mieć święty spokój?”
Józef bierze swój krzyż na ramiona. Krzyż trudnego ojcostwa. Ma kochać jak własne – dziecko, które nie jest jego. Ma kochać kobietę, która przez całe życie pozostanie dziewicą.
W krzyżu Józefa jest zawarty krzyż każdego ojca, który pod koniec miesiąca nie wie, jak związać koniec z końcem, nie potrafi zrozumieć swojej żony, nie ma na nowe ciuchy dla córki albo na lekcje angielskiego dla syna. Nie może zasnąć do późna w nocy i nie wie, jak rozwiązać kolejny problem, którym wstydzi się albo nie umie podzielić się z nikim.
ks. Krzysztof Bardski